Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ostrowiec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ostrowiec. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 marca 2021

Laboratorium hutnicze

Sztuka wytapiania żelaza z rud ewoluowała i doskonaliła się przez stulecia, aby osiągnąć swój szczyt w epoce wielkich pieców. W XIX w. postęp techniczny i technologiczny poskutkował wzrostem produkcji. Gwałtowny rozwój przemysłu i rosnące zapotrzebowanie na produkty spowodowały, że zaczęto baczniej analizować procesy zachodzące w piecach. Proces wielkopiecowy do łatwych nie należał, a o jego powodzeniu lub nie, w dużej mierze decydował użyty surowiec. Szczególnie istotne było określenie procentowej zawartości żelaza w rudzie, a przede wszystkim jej składu chemicznego. Zawartość szkodliwych domieszek, składników użytecznych, charakter skały płonnej – znajomość tych kluczowych czynników decydowała o sukcesie. Aż do połowy XIX w. wartość rudy określano na podstawie doraźnych eksperymentów: ważono odpowiednie mieszanki rud i notowano ilość otrzymanej surówki. Ale już współcześni zdawali sobie sprawę z zawodności tej metody i postulowali stworzenie laboratorium z prawdziwego zdarzenia. Redaktor „Przeglądy Technicznego” pisał: Nikt dziś nie wątpi, że pomoc inżyniera przy budowie pieca wielkiego, pudlingarni, walcowni i t. p. jest nieodzownie potrzebną, mało jednak kto pomyślał, jak subtelne i zawiłe odbywają się w ogóle procesy chemiczne przy wyrobie żelaza:, materyał surowy traktujemy po macoszemu, a kontrola przeróbki obcą nam jest zupełnie, gdy tymczasem w fabrykach żelaza istniejących za granicą, obok sal rysunkowych dla inżynierów fabrycznych, urządzone są pracownie chemiczne, zajmujące się w większych zakładach bezustannie po trzech i więcej chemików przy jednej fabryce.
    I laboratorium takie powstało. Pierwszą tego typu placówkę na terenie Staropolskiego Okręgu Przemysłowego zorganizowano przy ostrowieckiej Hucie Klimkiewiczów. Kiedy dokładnie, nie wiadomo. Na pewno w latach 70. XIX w., raczej pod koniec tej dekady. Początkowo funkcjonowała pod nazwą „Pracownia chemiczna przy zakładach górniczo-hutniczych starachowicko-ostrowieckich” i jak sama nazwa wskazuje, obsługiwała oba zakłady, które w tym czasie miały jednego właściciela. Szefem pracowni został magister nauk przyrodniczych Władysław Wielicki. W zachowanych sprawozdaniach możemy wyczytać, że w pracowni przeprowadzano analizy chemiczne rud pochodzących z różnych złóż i kopalń. Określano procentową zawartość żelaza, przy czym badano zarówno rudę surową, jak i wysuszoną oraz wyprażoną. Analizowano jej wilgotność oraz skład chemiczny pod kątem obecności krzemionki, siarki czy fosforu. Podobnie badano kamień wapienny używany jako topnik oraz próbki surówki i żużla wielkopiecowego.
    Nie wiemy gdzie mieściło się laboratorium w początkowym okresie. Od lat 90. XIX w. zajmowało pomieszczenia piętrowego, murowanego budynku biura fabrycznego przy dzisiejszej ulicy Kolejowej (obecnie „Hotel pod Parowozem”). W okresie międzywojennym pracownię przeniesiono do budynku przy obecnej ulicy Świętokrzyskiej, do dziś zresztą istniejącego. Poza laboratorium chemicznym, jeszcze przed II wojną na terenie huty wzniesiono budynek Laboratorium Metaloznawczego („LAMET”), później przez szereg lat mieścił się tam Dział Kontroli Jakości ostrowieckiej huty.

Pracownia chemiczna Zakładów Ostrowieckich, ok. 1896 r.
(archiwum MHA w Ostrowcu Św.)

Laboratorium hutnicze w okresie międzywojennym
(archiwum MCK w Ostrowcu Św.)

środa, 17 czerwca 2020

Wieże ciśnień

Jak w tytule - wieże ciśnień. Niezwykle ciekawe budowle nie tylko ze względu na ich przeznaczenie, ale i często niebanalną architekturę. Dotyczy to zwłaszcza tych starszych, z reguły bardzo efektownych. Często stanowią charakterystyczny element krajobrazu wielu miast i zakładów przemysłowych. Ich przeznaczeniem jest rozprowadzanie wody pod odpowiednim ciśnieniem. Zasada działania jest prosta. Na szczycie wieży znajduje się zbiornik, do którego woda tłoczona jest za pomocą pomp. Ze zbiornika woda rozprowadzana jest już bez zasilania. Zbiornik działa na zasadzie naczyń połączonych, dlatego umieszczany jest zawsze jak najwyżej.
Tu zajmiemy się wieżami ciśnień ostrowieckiej huty. Łącznie było ich cztery, do dziś uchowała się tylko jedna, dumnie górująca nad miastem. Nas interesują zwłaszcza te najstarsze. Pierwszą wieżę ciśnień wzniesiono w zachodniej części zakładu, tuż przy stawach hutniczych (nazwijmy ją wieżą zachodnią). Widnieje na fotografii Zakładów Ostrowieckich z ok. 1890 r. Wybudowano ją więc tuż przed tą datą i miało to zapewne związek z akcją inwestycyjną jaką od 1886 r. prowadziło nowo powstałe Towarzystwo Akcyjne Wielkich Pieców i Zakładów Ostrowieckich. W 1894 r. wzniesiono drugą wieżę. Ta powstała we wschodniej części zakładu (i nazwijmy ją wieżą wschodnią), tuż przy wystawionych w latach 90-tych nowoczesnych wielkich piecach. Miała trzy pompy i jej zadaniem była obsługa rzeczonych pieców. Obie wieże widoczne są na zdjęciu wykonanym ok. 1895 r. Co możemy o nich powiedzieć? Wieża zachodnia z tego okresu znana jest tylko z dwóch odległych ujęć, więc ciężko cokolwiek powiedzieć o szczegółach. Widać tam tylko jej górną część, która, jak się wydaje, zbudowana jest na planie wielokąta, zwieńczona spadzistym dachem i być może otoczona balustradą. Wieża wschodnia jest lepiej widoczna. Wybudowana została z cegły na planie ośmiokąta, również ze spadzistym dachem. Wznosi się mniej więcej na wysokość stojących obok wielkopiecowych nagrzewnic Cowpera. Urządzenia tego typu miały powyżej 20 metrów wysokości i taką też wysokość można przyjąć dla naszej wieży.

Zakłady Ostrowieckie na fotografii z ok. 1895 r.; widok od południa
Wieże ciśnień Zakładów Ostrowieckich w 1902 r.; widok od północy

Kilka lat później obie wieże przeszły face lifting, co widać na fotografii z 1902 r. Tym razem widzimy wyraźnie, że wieża zachodnia zyskała formę na planie czworokąta. Wieżę wschodnią podwyższono dodając na szczycie drewnianą nadbudówkę o nieco mniejszej średnicy niż podstawa. W takiej też postaci przetrwała następne kilkadziesiąt lat, aż po późny PRL. Najpewniej rozebrana została wraz wielkim piecem w roku 1981. Ale tu pewności nie ma, jeśli jakiś hutnik pamięta ten fakt, niech mnie poprawi. Kiedy rozebrano wieżę zachodnią, nie wiadomo. Na pewno istniała jeszcze w okresie międzywojennym.

Tzw. wieża zachodnia w okresie międzywojennym
Tzw. wieża wschodnia w okresie PRL

W latach 60-tych XX w. na terenie huty wybudowano dwie kolejne wieże ciśnień. Pierwsza, wzniesiona w zachodniej części huty, miała zbiornik umieszczony na stalowym słupie o wysokości 70 m, wzmocnionym odciągami. W 2010 r. została rozebrana i pocięta na przysłowiowe żyletki. Druga, o wysokości ponad 45 metrów i charakterystycznej sylwetce powstała w pobliżu wielkiego pieca, obok swojej starszej XIX-wiecznej kuzynki. Ta stoi do dziś. Dla jednych – niekwestionowany symbol hutniczego miasta, dla innych – poczwara szpecąca krajobraz. Tym drugim należy współczuć braku wyobraźni, co nie zmienia faktu, że jeśli szybko nie pojawi się pomysł na zagospodarowanie obiektu, prędzej czy później podzieli los pozostałych.

Po lewej: istniejąca wieża ciśnień w Ostrowcu (fot. E. Sitarska),
po prawej rozbiórka wieży w 2010 r. (fot. W. Mazan)

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Antoni Klimkiewicz

Ostrowiec jaki jest każdy widzi. Niby nic specjalnego, ot, kilkudziesięciotysięczne przemysłowe miasto jakich wiele, ale zawsze mogło być jednak gorzej. Jeszcze 200 lat temu Ostrowiec był niewielką mieściną, liczącą jakieś półtora tysiąca dusz. O tym, że wyrosło na coś więcej niż rynek z przyległościami, a wieczorem jest gdzie wyjść na kolację, zadecydował rozwój przemysłu. Ojców sukcesu było wielu, ale w dużej mierze zawdzięczamy to jednemu człowiekowi. To Antoni Klimkiewicz. I o nim dziś będzie, zwłaszcza że w tym roku przypada 220 rocznica jego urodzin i 150 rocznica śmierci.
Urodził się w 1800 r. w Siewierzu w rodzinie urzędnika administracji hutniczej. Wiemy, że miał kilku braci, w tym młodszego o dwa lata Wincentego, który również poświęcił się karierze w hutnictwie. Obaj studiowali w Szkole Akademiczno-Górniczej w Kielcach, utworzonej w 1816 r. pierwszej polskiej uczelni technicznej. Antoni znalazł się w grupie pierwszych absolwentów z roku 1820. W tym czasie rządowe górnictwo i hutnictwo podzielone było na tzw. dozorstwa. W pierwszych latach po studiach Klimkiewicz był zawiadowcą dozorstwa pankowskiego (rejon Częstochowy). Następnie w latach 1826-1829 pracował dozorstwach na Bobrzą i Kamienną (Samsonów, Bzin). Związany był też zakładami w Białogonie. W tym okresie brał czynny udział w realizacji zainicjowanego przez Staszica rządowego planu uprzemysłowienia Królestwa Polskiego.
To również czas zmian w życiu prywatnym. Wybranką Klimkiewicza została pochodząca z Mostków koło Suchedniowa Domicela Krzyżanowska. Może poznał ją wizytując jako pracownik miejscowego dozorstwa tamtejszy wielki piec? Nie wiemy, w każdym razie ślub odbył się 1827 r. w Tumlinie. Być może to zmiany w sferze prywatnej spowodowały, że porzucił pracę w zakładach rządowych i „poszedł na swoje”. W 1828 r. wraz ze wspólnikami wybudował walcownię w Koniecpolu. Jednym z nich był Wojciech Krygier, kolejny wybitny inżynier hutnik tego okresu, kolega ze studiów Klimkiewicza. W roku 1833 panowie uruchomili w Koniecpolu i Machorach dwa pierwsze piece pudlingowe, przyczyniając się do upowszechnienia nowatorskiej metody świeżenia surówki.

Walcownia w Koniecpolu, stan z r. 1875 (źródło: dawnekieleckie.pl)

       Niektóre źródła z okresu międzywojennego podają jakoby Klimkiewicz wziął udział w powstaniu listopadowym i w obawie przed represjami wyjechał do Galicji, gdzie założył zakłady hutnicze w Maksymówce. To nie do końca prawda. W powstaniu nie brał udziału, gdyż już w 1832 r. razem ze wspólnikami wziął w dzierżawę dobra Chlewiska. W dzierżawę oddała je żona gen. Romana Sołtyka, aby uniknąć konfiskaty majątku za udział męża w powstaniu. W 1833 r. Klimkiewicz ze wspólnikami wybudowali wielki zakład hutniczy w Niwce (dziś część Sosnowca). Zakład nosił nazwę „Huty Henryków”, na cześć Henryka Łubieńskiego, wiceprezesa Banku Polskiego – instytucji, który w tym czasie przejęła nadzór nad rządowym przemysłem. To czas ścisłej współpracy Klimkiewicza z Łubieńskim. Gdy ten ostatni przejął dzierżawę Chlewisk, Klimkiewicz w jego imieniu wybudował wielkie piece w Nadolnej i Stefankowie oraz przebudował piec w Aleksandrowie.
Kiedy Łubieński nabył dobra ostrowieckie, Klimkiewicz jako jego plenipotent przystąpił do budowy nowoczesnej huty. Na nadrzecznych błoniach pod Ostrowcem wzniósł zakład z dwoma wielkimi piecami, który odtąd przez kilkadziesiąt lat nazywany był „Hutą Klimkiewiczów”, a położona obok fabryczna osada Klimkiewiczowem. Tak opisywał zakład świadek z epoki: „Ostrowiec dziedzictwo Hr. Henryka Łubieńskiego, posiada zakłady żelazne, które w ostatnich latach znakomitego doznały wzrostu. W Kuźni nad rzeką Kamienną stoi dawny wielki piec (…). Prócz tego w r. 1837 pod kierunkiem Antoniego Klimkiewicza rozpoczęto budowę dwóch wielkich pieców, które w bieg puszczone zostały w r. 1839; od chwili ukończenia ich, produkcja zakładów Ostrowieckich, to jest 3 wielkich pieców rocznie 50,000 do 60,000 centn. surowizny wynosić winna”. Śmiałe dzieło Klimkiewicza, kontynuowane następnie przez jego następców sprawiło, że ostrowiecka huta z czasem stała się krajowym potentatem. A rola jaką odegrała huta w rozwoju miasta jest nie do przecenienia. Szkoda tylko, że dziś jedynym upamiętnieniem inżyniera jest ulica Klimkiewiczowska w obrębie dawnego osiedla fabrycznego.
O tym co robił Klimkiewicz potem wiemy niewiele. O ile pierwsze dziesięciolecia życia są nieźle udokumentowane, tak kolejne lata okrywa mgła tajemnicy. Zapewne znalazł się w Galicji, gdzie prowadził zakłady hutnicze we wspomnianej wcześniej Maksymówce nad rzeką Świcą. W 1848 r. wzmiankowany jest jako „dzierżawca fabryk żelaznych w Maxymówce, Zakli i t. d.”. Zmarł w 1870 r.  Nie znamy dokładnej daty śmierci, nie wiemy gdzie zmarł i gdzie został pochowany. Nie wiemy czy miał dzieci. Jak się okazuje, nie wiemy nawet jak wyglądał – publikowany często wizerunek starszego, łysiejącego mężczyzny z wąsami i bokobrodami należy do kogoś zupełnie innego, o tym samym imieniu i nazwisku. Czas więc uzupełnić luki w życiorysie inżyniera Klimkiewicza i przywrócić należne mu w Ostrowcu miejsce.

                  

piątek, 19 października 2018

Piekło pod Niekłaniem

W 1921 r. Zakłady Ostrowieckie zawarły lukratywny kontrakt z Ministerstwem Kolei Żelaznych na produkcję wagonów. W związku z tym przystąpiono do realizacji planu inwestycyjnego. Między innymi zakupiono kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych lasów i gruntów w majątku Niekłań w powiecie koneckim, niedaleko Stąporkowa, gdzie urządzono wytwórnię drewna wagonowego z tartakiem, suszarnią, warsztatami obróbki i wykańczalnią. Drewno to jedno, ale nie bez znaczenia był fakt, że tereny pod Niekłaniem to obszar rudonośny. Po I pierwszej wojnie światowej, ze względów geopolitycznych ustał napływ wysokoprocentowych rud żelaza z terenów Ukrainy. Do łask wróciły wówczas rudy rodzime, otwierano nowe kopalnie i szukano nowych złóż. I tak na ok. 280 ha lasu pod Niekłaniem Zakłady Ostrowieckie założyły kopalnię „Piekło”. Nie dlatego, ze ktoś z kierownictwa miał skłonności sataniczne. Tuż obok znajduje się leśne uroczysko o tej nazwie – skałki o fantazyjnych kształtach, gdzie kiedyś miały pokutować diabły… Dziś to rezerwat przyrody „Skałki Piekło pod Niekłaniem”.

Rezerwat "Skałki Piekło pod Niekłaniem"

Rudę żelaza wydobywano w rejonie Niekłania od wieków. Nawiasem mówiąc tą samą, którą eksploatowano w licznych kopalniach pod Ostrowcem. Złoża jurajskich żelaziaków ilastych ciągną się pasmem od okolic Ostrowca po Starachowice i Wąchock, następnie od rejonu Skarżyska w głąb ziemi koneckiej, między innymi pod Stąporków i Niekłań właśnie. W 1921 r. w kopalni „Piekło” prowadzono równolegle roboty poszukiwacze i wydobywcze, przy czym eksploatacja wyglądała tak, jak od wieków w całym Zagłębiu Staropolskim. Szyby bito gęsto, zazwyczaj przypadało ich 4 na kwadrat o boku ok. 60 m; głębokością sięgały nawet 45 m. Używano konnych kieratów i ręcznych wyciągów. Zakłady Ostrowieckie zmodernizowały kopalnię, ograniczając liczbę szybów (zachowując m.in. wentylacyjny i główny wyciągowy), zmieniając sposób eksploatacji oraz wprowadzając nowoczesne wyposażenie mechaniczne. Wybudowano maszynownię, stację pomp, warsztaty, baraki robotnicze i biura. Do 1928 r. tylko ta kopalnia w regionie była w pełni zmechanizowana, a do tego wprowadzono tu po raz pierwszy strzelanie w rudzie ilastej. Z jakim efektem, nie wiemy. Ponadto wybudowano linię kolejki wąskotorowej z kopalni do Stąporkowa, gdzie w sąsiedztwie stacji PKP znajdowały się „Prażaki Ostrowieckie” – specjalne piece do wzbogacania rudy. Stąd już prosta droga koleją do wielkich pieców w Ostrowcu. W Niekłaniu została utworzona Dyrekcja Kopalń i Lasów Zakładów Ostrowieckich, bezpośrednio podporządkowana Zarządowi Głównemu Zakładów Ostrowieckich. Bo kopalnia „Piekło” nie była jedyna w tym rejonie. Na rzecz ostrowieckiej huty pracowały jeszcze m.in. kopalnie „Piekło II”, „Czarny Las” i „Markowy Lasek”. Łącznie pracowało w nich nawet 700 osób, w tym wysokiej klasy specjaliści krajowi i zagraniczni.
Do dziś po kopalni „Piekło” zachowały się imponujące hałdy i zapadliska szybów, pozostałości rampy załadowczej, nasypu kolejki oraz fundamenty budynków: 



Kopalnia "Piekło" i "Prażaki Ostrowieckie" w Stąporkowie
na mapie z okresu międzywojennego

środa, 3 października 2018

Pomiędzy epokami

Wiemy, że w starożytności wokół Ostrowca hutnictwo miało się świetnie, podobnie zresztą jak całym regionie. Wiemy też, że począwszy od rozwiniętego średniowiecza, a zwłaszcza nieco później działały nad Kamienną liczne kuźnice żelaza. Ale czy wiemy co było pomiędzy epokami, czyli we wczesnym średniowieczu?
Dane są skąpe nawet jeśli chodzi o sprawy podstawowe. Być może ziemia sandomierska wchodziła w skład terytorium plemiennego Wiślan, może mieszkali tu Lędzianie a może terenami tymi władało jakieś inne plemię, którego nazwa zaginęła w pomroce dziejów. W każdym razie w latach 70. X w. ziemia sandomierska dostała się pod panowanie wielkopolskich Piastów. Wtedy też powstaje gród w Sandomierzu, stając się jednym z najważniejszych ośrodków monarchii wczesnopiastowskiej. A co z hutnictwem tego okresu? Oczywiście było. Musiało być, biorąc pod uwagę militarny rozmach poczynań takiego Chrobrego i potrzeby młodego państwa. Funkcjonowało głównie przy ośrodkach władzy, grodach i większych kompleksach osadniczych. Nad Kamienną w tym okresie próżno takich szukać…
Tymczasem parę ładnych lat temu pośród lasów graniczących od północy z Ostrowcem natrafiono na ciekawe stanowisko – pozostałości wczesnośredniowiecznej osady. Na niej, liczne fragmenty ceramiki z przełomu X/XI w. i równie liczne drobne żużle żelazne. Żużel w kontekście wczesnośredniowiecznym - to się u nas raczej nie zdarza… Tyle, że na starym żużlu można się „przejechać”. W okolicy występuje obficie i prawie zawsze jest pozostałością po działalności hutników z czasów rzymskich. Stanowisko nie było badane wykopaliskowo, stąd nie wiadomo jakie były zależności pomiędzy poszczególnymi znaleziskami. Starożytne miejsce wytopu, na które kilka stuleci później przyszli nowi osadnicy? Czy może osada hutnicza z czasów Chrobrego? Jedno znalezisko rzuca światło na zagadkę. Znalezisko niepozorne – niecałe 6 cm długości i niecałe 4 cm średnicy.  Fragment glinianej dyszy, okrągłej w przekroju z podłużnym wewnętrznym kanałem. Ten skromny przedmiot był zakończeniem miecha służącego do wywołania sztucznego dmuchu w piecu dymarskim. A dmuch, wiadomo, był konieczny do uzyskania odpowiedniej temperatury i podtrzymania całego procesu. We wczesnym średniowieczu wytop prowadzono podobnie jak wcześniej w niewielkich piecach zagłębionych w ziemię. Różniły się nieco od tych starożytnych, ale najważniejsza różnica polegała właśnie na rodzaju dmuchu. Przyjmuje się, ze w starożytności piece działały w oparciu o dmuch naturalny. Inaczej we wczesnym średniowieczu; tu stosowano dmuch sztuczny, dowodem czego są liczne znaleziska glinianych dysz, prawie w ogóle nie występujące na stanowiskach z okresu rzymskiego. Fragment dyszy spod Ostrowca pochodzi z części wsuwanej do pieca, o czym świadczy jej mocno przepalony i pokryty żużlem wylot.
Mamy więc datującą ceramikę, żużle i fragment dyszy, co łącznie daje zupełnie wyjątkową osadę wczesnośredniowiecznych hutników pod Ostrowcem. Pytania jednak pozostają. Co taka osada robi pośród pustki osadniczej tego okresu na lewym brzegu Kamiennej, gdzie i wcześniej i później rozciągała się nieprzebyta puszcza? Czy to jacyś miejscowi przeszli rzekę i zagłębili się w lasy by tu kopać rudę, „kurzyć węgle” i wytapiać żelazo? Pracowali na własny rachunek czy też byli „zapleczem” jakiegoś większego ośrodka dostarczając żelazo w ramach daniny? Tylko którego ośrodka? Sandomierz – ciut za daleko, Opatów – owszem, początki tutejszego grodu mogą sięgać X-XI w.; a może pobliski Kunów jest starszy niż myślimy...? A co jeśli odkryte stanowisko nie jest jedyne i w okolicy czają się kolejne? Wszystkie odpowiedzi kryją się w podostrowieckich lasach.

Fragment glinianej dyszy znalezionej pod Ostrowcem
(zbiory Muzeum Historyczno-Archeologicznego w Ostrowcu Św.)

poniedziałek, 17 września 2018

Ignacy Cywiński

Na cmentarzu parafialnym w Ostrowcu Św. przy ulicy Denkowskiej, w jego najstarszej południowo-zachodniej części znajduje się ciekawy pomnik nagrobny. Na pozór niczym specjalnym się nie wyróżnia, ot, jeden z wielu starych nagrobków, w dodatku uszkodzony. Ciekawe jest to, co umieszczone zostało przez kamieniarza ponad epitafium. Godło górnicze, czyli skrzyżowane młotki – żelazko i perlik. Czyżby górnik? Symbole związane z profesją rzadko pojawiają się na chrześcijańskich nagrobkach. Znacznie częściej podawano wprost w treści epitafium, czym trudnił się za życia pochowany: uczeń, wojskowy, aptekarz, burmistrz, pleban… A w tym konkretnym miejscu pochowany został niejaki Ignacy Cywiński. Na postumencie czytamy:
S.P
Ignacemu
CYWIŃSKIEMU
nie utulona w żalu
CÓRKA
Z drugiej strony postumentu daty:
Urodził się d. 20 Lipca
1816 r.
Umarł d. 25 Sierpnia
1867 r.

Okazuje się, że Ignacy Cywiński na początku lat 60. XIX w., a może i wcześniej był zawiadowcą (zarządcą) „fabryk żelaznych ostrowieckich”, czyli wielkich pieców Klimkiewiczowa i zakładu w Kuźni. Symbolika górnicza na jego nagrobku dziwić nie powinna. Dziś ten symbol jednoznacznie kojarzymy z górnictwem. Dawniej górnictwo i hutnictwo traktowano łącznie, jako jedną gałąź przemysłu, dlatego skrzyżowane młotki znajdujemy często i w hutniczym kontekście.
Mało wiemy o Ignacym Cywińskim. Gdy w nocy z 26 na 27 czerwca 1863 r. wybuchł w Ostrowcu katastrofalny pożar, na ratunek z sikawkami, wodą i ludźmi ruszył między innymi zawiadowca „fabryk żelaznych ostrowieckich” Ignacy Cywiński. Spłonęło 146 domów mieszkalnych, ale tylko 4 osoby straciły życie, z czego jedna rażona apopleksją na skutek silnego upojenia alkoholowego… Co jeszcze wiemy? Mieszkał w Klimkiewiczowie. Miał żonę. To zapewne Antonina ze Smolińskich Cywińska (1814-1857), której nagrobek na cmentarzu w Szewnie wystawił „…mąż z dwóchletniem dziecięciem pozostały…”. Czy dziecięciem owym była córka, która żegnała ojca 10 lat później? Przy grobie śp. Ignacego Cywińskiego pojawiają się czasem znicze. Czy to jakiś dobry człowiek bezinteresownie dba o jego pamięć i opiekuje się niszczejącym nagrobkiem, czy też są potomkowie naszego zawiadowcy, którzy wiedzą o nim coś więcej?


piątek, 17 sierpnia 2018

Sztandar dla Huty Ostrowiec

W pierwszych latach po wojnie nad ostrowiecką hutą zbierały się ciemne chmury. Dwa najważniejsze wydziały, stalownia i walcownia nie funkcjonowały jak należy i w efekcie w 1951 roku nie wykonały planu rocznego produkcji. Hańba. O tej szokującej sprawie szeroko pisał „Głos Pracy”, którego korespondent tak zdiagnozował przyczyny klęski: „W stalowni szwankował transport, wiele robót było niezakordowanych, ludzie nie znali dokładnie swych planów produkcyjnych. W walcowni kierownictwo było zupełnie nieodpowiednie, nielubiane przez załogę; oddziałem rządziła kumoterska klika z mistrzem walcarki Jurysem na czele”. Należało zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Słusznie zaczęto więc od złożenia samokrytyki. „Winę ponosimy my” – orzekli jednym głosem członkowie Komitetu Partyjnego i Rady Zakładowej. „Sporo i myśmy zawinili” – dodali sekretarze oddziałowi towarzysze Olech i Ogórek. Po czym „w stalowni ruszyła praca masowo-polityczna. W ścisłej współpracy aktywiści partyjni i związkowi organizowali rozszerzone egzekutywy”. Wiadomo. Zakordowano wszystkie prace, usprawniono transport a nawet zorganizowano pyszną i tanią stołówkę. Zmiany dotknęły też walcownię, gdzie „energiczny nowy kierownik, tow. Fornalski usunął kumoterska klikę i zdobył sobie zaufanie całej załogi”. Energiczny kierownik nie był sam na placu boju o lepsze jutro, bowiem pomagali mu tacy mężowie zaufania jak „wyrobiony politycznie tow. Grzegorski, jak wspaniały wychowawca młodych kadr, mistrz wykańczalni tow. Wójcicki, jak doskonały agitator, wysiedleniec z Francji tow. Sucharzewski”. Samokrytyka, partyjni aktywiści, egzekutywy, mężowie zaufania i zdemaskowany sabotażysta. To musiało się udać. „Wkrótce z bezwładnej, płynnej, nieskoordynowanej załogi walcowni powstał pod wpływem pracy tych ludzi zgrany i dzielny KOLEKTYW”.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Stalownia wzięła się za odrabianie strat i już wkrótce otrzymała wyróżnienie i II nagrodę w ogólnopolskim współzawodnictwie o tytuł najlepszego zespołu piecowego. Walcownia dała ponad 500 ton ponadplanowej produkcji i pewnie zwyciężyła w międzyzakładowym współzawodnictwie, pokonując w finale walcownię huty „Stalowa Wola”. Nagroda dla huty przeszła najśmielsze oczekiwania. Nagroda o jakiej fantazjuje każdy stachanowiec. Komunikat brzmiał: „Towarzysze Hutnicy. Uchwałą Centralnej Rady Związków Zawodowych przyznano naszej hucie tytuł najlepszego zakładu w przemyśle hutniczym oraz sztandar przechodni CRZZ za wysokie osiągnięcia produkcyjne w II kwartale bieżącego roku”. Czuwaj!


poniedziałek, 12 marca 2018

Zakładowa straż ogniowa

Z ogniem nie ma żartów. Zwłaszcza jak się nie posiada własnego zastępu straży ogniowej. Ostrowiec nie posiadał aż do roku 1900, więc przy okazji pożarów na gościnne występy przybywały ekipy strażaków z okolicznych zakładów – cukrowni w Częstocicach oraz hut w Bodzechowie i Klimkiewiczowie. Ekipy zakładowe pomagały sobie zresztą wzajemnie, i kiedy zaszła potrzeba, ruszały na pomoc sąsiadom.
Tak było w kwietniu 1885 r. w Bodzechowie, kiedy to „…fabryka pp. Kotkowskich o mało nie stała się pastwą płomieni.  W bliskości bowiem było około 6500 sągów drzewa i znaczny zapas węgla. Pomimo to pożar zniszczył tylko dachy nad halami spustowymi wielkich pieców, a to dzięki szybkiemu i energicznemu ratunkowi, do czego przyłożyła się także skutecznie ochotnicza straż z Częstocic”.
Parę lat później, we wrześniu 1889 r. pożar wybuchł w Ostrowcu. Korespondent Gazety Radomskiej donosił: „Drugi pożar w ciągu tygodnia nawiedził Ostrowiec. Wczoraj o godzinie 8-ej wieczorem wybuchł ogień w podwórzu posesyi Pietrzykowskiego. Spaliły się: stodoła, stajnia i obora. Inwentarz żywy zdołano wypędzić, oprócz siana nie wiele się w budynkach znajdowało.
Największe straty ponieśli: nauczyciel miejscowy i konduktorzy kolejowi, mieszkający w domu pocztowym, przy wynoszeniu bowiem mebli dużo pokradzono. Gdyby nie szybka pomoc straży ogniowej z sąsiednich fabryk: Częstocic, Bodzechowa, Klimkiewiczowa i ze stacyi kolejowej, los mieszkańców Ostrowca byłby smutny. Oprócz kilku beczek do wody nie posiada Ostrowiec żadnych narzędzi ogniowych, a nawet bosaków, obywatele zaś miejscy, posiadający konie, nie chcą takowych dać do wody, a władza w osobie burmistrza zamało posiada powagi i zdolności do zarządzenia czemkolwiek w podobnym wypadku”.
Musiało upłynąć jeszcze kilkanaście lat, aby obywatele i władze miasta doszli do wniosku, że posiadanie jedynie kilku beczek z wodą to jednak za mało, i prędzej czy później drewniana w większości zabudowa pójdzie z dymem. Powołano więc Ochotniczą Straż Pożarną. Od kiedy w 1924 r. włączono w granice miasta Klimkiewiczów wraz z hutą, w Ostrowcu były dwie ekipy strażackie – ochotnicza i hutnicza.
Poniżej: ćwiczenia straży pożarnej Zakładów Ostrowieckich (okres międzywojenny).

czwartek, 30 listopada 2017

Na śmierć wielkiego pieca

Tego jeszcze tu nie było. Poezja hutnicza. Serio. Poniżej wiersz pod wymownym tytułem „Na śmierć wielkiego pieca” pióra Adolfa Mariana Pirka. Autor urodził się w 1933 r. w Ostrowcu, od lat 50. pracował w ostrowieckiej hucie jako spawacz. Jak się okazuje, w chwilach wolnych od spawania parał się również liryką. Wiersz pochodzi z tomiku jego poezji pt. „Czekam na kwiatek z twojej ręki” wydanego w 1984 r. przez ostrowieckie muzeum.
Uwaga, oto on:

NA ŚMIERĆ WIELKIEGO PIECA

Pozwól huto staruszko
pełna czerwonych blasków
by przyszła o zmroku
do mojego okna
z pnącz stalowej machiny
ostatnia łuna wielkiego pieca
niech stanie w oknie
jak księżyc w pełni
w kolorach hutniczych płomieni
iskrami ubrana w koło
szczęśliwa
naga
i dumna
niech opowiada
słowem piekielnym
dzieje wsadów i spustów
a potem
śpiewem staruszki
żałobny orszak otwiera
bo ekonomia na śmierć skazała
gruszkę Besemera

Zamieszczam z kronikarskiego obowiązku jako egzotyczną ciekawostkę, nie podejmując się oceny ewentualnych walorów literackich. Nie znam się, tu trzeba by, nie wiem, Szymborskiej może... Ale też to, że wśród robotników ówczesnej huty im. M. Nowotki trafiały się „dusze liryczne” jak Adolf Marian Pirek, jest chyba zaskakujące i na pewno zasługuje na odnotowanie.
Dodajmy jeszcze dla porządku, że wspomniana w ostatnim wersie „gruszka Besemera” to piec konwertorowy do otrzymywania płynnej stali, w którym poprzez utlenianie usuwano niepożądane domieszki z surówki wielkopiecowej (czyli coś jak świeżenie w dawnych fryszerkach). Opracował go i opatentował w 1856 r. Henry Bessemer, stąd nazwa „proces besemerowski”. Tytułowa „śmierć wielkiego pieca” w Ostrowcu miała miejsce w 1981 r., kiedy to dokonano ostatniego spustu surówki, po czym piec wygaszono i przeznaczono do rozbiórki. A Adolf Marian Pirek napisał o tym wiersz.

Wielki piec Zakładów Ostrowieckich, okres międzywojenny.

sobota, 28 października 2017

Wielki piec inżyniera Cichowskiego

Po dłuższej, ponad rocznej przerwie powracamy w klimaty górniczo-hutnicze i od razu zaczynamy z wysokiego C, bo tematem będzie WIELKI PIEC. Konkretnie z huty Klimkiewiczów. W 1886 r. prasa donosiła:
Wielki piec. Największy w Królestwie wielki piec, postawiony umyślnie na potrzeby stalowni, zostaje w tych dniach puszczony w ruch w Klimkiewiczowie, gdzie ma być następnie przez firmę Rau i Lilpop urządzona fabryka szyn stalowych.
Co uruchomiło nowe inwestycje w hucie Klimkiewiczów? Borykające się z różnorakimi problemami zakłady w 1885 r. przeszły w ręce nowo utworzonego Towarzystwa Akcyjnego Wielkich Pieców i Zakładów Ostrowieckich. Zarząd Towarzystwa natychmiast przystąpił do wdrażania programu inwestycyjnego. Dwa dotychczasowe wielkie piece, wybudowane jeszcze w 1839 r. przez inż. Klimkiewicza zostały zburzone, a w ich miejsce powstał jeden, nowoczesny, opalany koksem. Drugi tego typu w Królestwie Polskim, a pierwszy we wschodnim okręgu górniczym. Opłaciło się. O ile w 1877 r. produkcja surówki wyniosła 2824 tony, tak 6 lat później spadła do 935. Uruchomienie nowego pieca pozwoliło zwiększyć produkcję do ponad 10 tysięcy ton, a kiedy w 1894 r. wybudowany został wielki piec nr 2 o rocznej zdolności produkcyjnej wynoszącej ponad 8 tysięcy ton, zakłady ostrowieckie produkowały rocznie grubo ponad 20 tysięcy ton surówki, osiągając dochód blisko 4 milionów rubli (1896). Wracając do pierwszych inwestycji. Panowie fabrykanci mieli nosa, bo w odpowiednim czasie zatrudnili właściwego człowieka. Gazeta Radomska pisała:
Akcjonariusze znaleźli zdolnego, energicznego i w całym znaczeniu tego słowa specjalistę w osobie inżyniera, p. Henryka Cichowskiego, który sam wykonał plany przebudowy zakładu, sam kierował robotami, sam w ruch puścił fabryki i dziś został głównym zarządzającym.
Henryk Cichowski (1851-1910) faktycznie był wybitnym konstruktorem. Ukończył Ecole Centrale w Paryżu, gdzie uzyskał dyplom inżyniera. Praktykował m.in. w Londynie. Rzeczywiście, to on zaprojektował nowy wielki piec dla Klimkiewiczowa, kierował rozbudową zakładów i do 1888 r. w nich dyrektorował. Zrezygnował z pracy nie zgadzając się z decyzją akcjonariuszy odmawiających przeznaczenia dywidendy na modernizację zakładów. Z jego osobą wiąże się pewna ciekawostka. Okazuje się, że Ostrowiec „buchnął” go sąsiednim zakładom starachowickim. Gwoli ścisłości – sam stamtąd odszedł w dość dziwnych okolicznościach, o czym wspomina ta sama Gazeta Radomska:
…lat temu parę tenże sam p. C(ichowski), zająwszy stanowisko głównego inżyniera w dobrach sąsiadujących Starachowice, zmuszony był je opuścić, nie mogąc przyzwyczaić się do naginania karku i słuchania najoryginalniejszych i najdziwaczniejszych poleceń, wydawanych przez ex-oficerów pruskich.
Ciekawe... Tylko o co chodzi? Starachowice powinny czuć się wywołane do odpowiedzi.

Wielki piec zakładów ostrowieckich (stan po 1885 r.). Być może jednym z dżentelmenów
w kapeluszach widocznych na pierwszym planie jest inż. Henryk Cichowski

środa, 11 listopada 2015

Fantastyczna 13-tka

   Z okazji Narodowego Święta Niepodległości, coś ku pokrzepieniu serc. Liga Niezwykłych Dżentelmenów, czyli egzemplifikacje hutniczych profesji i spec-służby Zakładów Ostrowieckich w okresie międzywojennym.

Lata 30-te XX w., autor nieznany.
Zdjęcie ze zbiorów MCK w Ostrowcu Św.

wtorek, 3 listopada 2015

Kamieniołom Bodzechowski

Krótka historia tytułowego miejsca:
Dawny kamieniołom, zwany bodzechowskim lub ostrowieckim położony jest w południowej części rezerwatu przyrody „Krzemionki Opatowskie”, w bliskim sąsiedztwie prahistorycznych kopalń krzemienia (http://krzemionki.pl/). Wcina się w północne zbocze rozległej, suchej doliny (tzw. dolina sudolska). Założony został na potrzeby miejscowego hutnictwa – wydobywano tu wapień na topnik do wielkich pieców. Od kiedy? W niektórych publikacjach znaleźć można informacje, jakoby w tym miejscu wydobywano wapień systemem sztolniowym już w I połowie XIX w. Kuszące, ale raczej nieprawdziwe; nie znajdujemy żadnego potwierdzenia tego faktu w źródłach. Pewne informacje pochodzą dopiero z początku XX w. Wtedy to, w lasach będących własnością Towarzystwa Zakładów Żelaznych Bodzechów istniał kamieniołom o nazwie Krzemionki. Do kamieniołomu doprowadzony był tor kolejowy biegnący od głównej linii Iwanogrodzko – Dąbrowskiej. W 1911 r. teren został zakupiony przez Towarzystwo Akcyjne Wielkich Pieców i Zakładów Ostrowieckich. W okresie międzywojennym miejsce znane było pod nazwą kopalni „Wapień”. Ostrowiecka huta eksploatowała tu pokłady wapieni przez kolejne kilkadziesiąt lat, aż do wiosny 1960 r., kiedy wydobycie ostatecznie wstrzymano. Bazą surowcową dla ówczesnej huty im. M. Nowotki stało się złoże wapieni w nowym kamieniołomie „Lipnik”. 
Od roku 1960 teren nieczynnego już kamieniołomu stopniowo był zamieniany w wysypisko odpadów przemysłowych ostrowieckiej huty. Z czasem hutnicze odpady wypełniły kamieniołom, a zwały żużla utworzyły gigantyczną hałdę. W latach 90-tych ruszył proces likwidacji wysypiska. Rozpoczęto przeróbkę żużla, a uzyskane kruszywo posłużyło jako materiał do podbudowy dróg. Rekultywacja terenu zakończyła się ostatecznie dopiero w ostatnich latach. W jej efekcie odsłonięto i pozostawiono jako odkrywkę geologiczną część dawnego kamieniołomu. 

1928 r. Fot. nieznany
ok. 1957 r. Fot. D. Kostkowski
2009 r. Fot. A. Jedynak
2015 r. Fot. erasmusminerator

środa, 31 grudnia 2014

200 lat huty w Ostrowcu, cz. 3

Już po raz ostatni wracamy to wątku urodzinowego ostrowieckiej huty. Tak naprawdę nie wiadomo czy w ubiegłym roku hucie stuknęło 200, 199 czy 198 lat. Być może to w tym, kończącym się 2014 roku powinniśmy dmuchać świeczki na torcie z okazji okrągłej rocznicy, a może i w przyszłym. Ale sza…, lepiej nikomu nie dawać pretekstu, a nuż zechce coś zorganizować w klimacie ubiegłorocznym? To już i tak nieważne, „uroczystości” się odbyły, rok 1813 został oficjalnie namaszczony jako początek triumfalnego pochodu ostrowieckiej huty, który rozpoczął się w Kuźni… No właśnie, w Kuźni… Pojawia się tu kolejna niejasność, a raczej wątpliwość: czy w ogóle zakład w Kuźni można uznać za zaczątek ostrowieckiej huty? A może jednak był to rok 1837, kiedy inż. Antoni Klimkiewicz buduje na błoniach pod Ostrowcem nowoczesny zakład nazywany hutą Klimkiewiczów?


Po kolei. Na początku XIX w. Jerzy Dobrzański zbudował w Kuźni, nad odnogą Kamiennej zwaną Młynówką hutę żelaza z wielkim piecem i fryszerkami. Huta duża nie była, o niewielkiej zdolności produkcyjnej, a sam wielki piec był jeszcze w typie XVIII-wiecznym. Przez kilkadziesiąt lat huta przechodziła różne koleje losu (postoje, pożary, powodzie, etc.). W szczątkowej formie przetrwała do lat 70-tych XIX w. kiedy to zakład ostatecznie zamknięto. Tymczasem w latach 1837-1839 z inicjatywy hr. Henryka Łubieńskiego w sąsiedztwie Kuźni powstaje kolejna huta w dobrach ostrowieckich. Huta Klimkiewiczów, nowoczesna jak na owe czasy i zbudowana z rozmachem, poradziła sobie znacznie lepiej. Ta też miała momenty lepsze i gorsze. Zmieniali się właściciele, zmieniały się czasy i nazwa (Zakłady Ostrowieckie, Huta im. Marcelego Nowotki, Huta Ostrowiec), ale zakład przetrwał, wyrastając nawet okresami na krajowego potentata. W okresie PRL-owskiej prosperity (sic!) we wschodniej części Ostrowca wybudowano nowy Zakład Metalurgiczny, potocznie nazywany „Nowym Zakładem” w odróżnieniu od tzw. „Starego Zakładu”, który na nadrzecznych błoniach pracował nieprzerwanie od czasów inżyniera Klimkiewicza. Do czasu… bo nadeszły lata 90-te, czas restrukturyzacji i przekształceń, a przy okazji kompletnej dewastacji dzieła inż. Klimkiewicza. To temat na osobny tekst. Tzw. „Nowy Zakład” przetrwał. Dziś to Huta Celsa Ostrowiec – bezpośredni sukcesor idei XIX-wiecznych Ojców Założycieli. Tylko którego? Dobrzańskiego czy Klimkiewicza?


Już kilkadziesiąt lat temu (1965) Mieczysław Radwan zdecydowanie stanął po jednej stronie barykady pisząc: „Kuźnia była nieznaczącym fragmentem, podobnym jak pobliski Mychów, czy nawet Bodzechów. Zadecydowała nowa śmiała koncepcja budowy na nowym miejscu i - jak widzimy - z perspektywą rozwoju. Należy więc utrzymać 1837 r. jako datę założenia huty (…)”. Z jednej strony prawda. Sama huta w Kuźni prędzej czy później by upadła i gdyby nie nowa inwestycja realizowana przez Klimkiewicza historia ostrowieckiego hutnictwa pewnie nie wyszłaby poza wiek XIX. Nie było też tak, jak widzą to niektórzy, że budowa nowego zakładu była tylko rozbudową istniejącej już huty. Budując nową, nowoczesną hutę Klimkiewicz rzeczywiście musiał mieć wizję i „śmiałą koncepcję z perspektywą rozwoju”.
Ale z drugiej strony… Oba zakłady położone były w dobrach ostrowieckich i wspólnie dzieliły ich los. Położone były po sąsiedzku, dzieliła je tylko Kamienna. Współcześni obie huty traktowali łącznie. Dla przykładu Łabęcki w „Górnictwie w Polsce” (1841) podaje zdolność produkcyjną „…zakładów Ostrowieckich, to jest 3 wielkich pieców…”. A więc 1 pieca w Kuźni i 2 nowych w Klimkiewiczowie. Zakłady miały jednego właściciela (od 1840 r. był to Bank Polski), z reguły jedna osoba była też zawiadowcą „fabryk żelaznych ostrowieckich”. Huty wymieniały się pracownikami, choć ci najczęściej przechodzili z Kuźni do bardziej perspektywicznego Klimkiewiczowa. Kiedy na skutek pożaru uległ zniszczeniu wielki piec w Kuźni, dalej działała tam fryszerka Łukaszyn, która pracowała w oparciu o żelazo dostarczane z wielkich pieców Klimkiewiczowa. Nie był to może kombinat w sensie współczesnym, ale jednak Kuźnia przez kilkadziesiąt lat była częścią składową „fabryk żelaznych ostrowieckich”. Można powiedzieć, per analogiam, że huta Klimkiewiczów to taki „Nowy Zakład” – nowoczesny, zbudowany z rozmachem na „surowym korzeniu” i z „perspektywą rozwoju”. Kuźnia odegrała rolę „Starego Zakładu” i, niestety, podzieliła jego los. Ale Mieczysław Radwan piszący swoje słowa w 1965 r. nie mógł jeszcze o tym wiedzieć. 

środa, 26 listopada 2014

Szewna-Ostrowiec-Uralsk

Przed kościołem Św. Mikołaja w Szewnie znajduje się pierwszorzędny zabytek związany z dawnym ostrowieckim przemysłem. Mowa o charakterystycznej żelaznej bramie prowadzącej do kościoła. Jak na bramę, konstrukcja jest wyjątkowo oryginalna, ale jej pierwotne przeznaczenie było inne. Została wykonana w ostrowieckiej hucie jako kiosk ekspozycyjny Zakładów Ostrowieckich na wystawę przemysłowo-artystyczną w Niżnym Nowogrodzie (Rosja), która odbyła się w 1896 r. Zakłady Ostrowieckie prezentowały w nim swoje wyroby, za co zresztą otrzymały tam nagrodę państwową. W parę lat po wystawie huta podarowała konstrukcję szewieńskiemu kościołowi. Ok. 1906 r. została ustawiona w obecnym miejscu i odtąd pełni funkcję bramy. 


Zabytek sam w sobie jest bardzo ciekawy, związanych jest z nim kilka interesujących historii, w tym chociażby jego gościnne występy w Niżnym Nowogrodzie. Ale nie tylko. O tym za jakiś czas. Dziś jeden drobny, ale bardzo interesujący szczegół. Otóż przy bliższych oględzinach widać, że główna konstrukcja bramy wykonana jest z szyn kolejowych. Na każdej z nich znajduje się sygnatura pisana cyrylicą o treści:

О. Г. З.   IX.  95.  Р. У. Ж. Д.

Można to rozszyfrować w następujący sposób: О. Г. З. to Островецкие Горные Заводы, czyli Zakłady Górnicze Ostrowieckie, krótko mówiąc ostrowiecka huta. Dalej mamy datę – IX. 95. (na niektórych elementach widnieje też VIII). Najciekawsze jest jednak na końcu. Р. У. Ж. Д. to zapewne Рязанско-Уральская Железная Дорога, czyli Kolej Riazańsko-Uralska. A więc: producent – data wykonania – odbiorca.
Rzecz arcyciekawa. Kolej Riazańsko-Uralska była jedną z największych linii kolejowych w Rosji na przełomie XIX i XX wieku. Nazwa oczywiście pochodzi od skrajnych punktów linii – Riazania nad Oką i Uralska, obecnie w Kazachstanie. Wiadomo, że Zakłady Ostrowieckie produkowały części dla taboru kolejowego, ale chyba niespodzianką jest, że niektóre z nich mogły zawędrować w rejon Morza Kaspijskiego. 

piątek, 3 października 2014

Górnictwo rud żelaza

Dziś zapowiadany już kilkukrotnie temat historycznego górnictwa rud żelaza w rejonie Ostrowca Św. i prowadzonej inwentaryzacji reliktów kopalń. Poniżej krótki „gotowiec” wprowadzający w zagadnienie.

Początki górnictwa rud żelaza w rejonie Ostrowca Świętokrzyskiego sięgają okresu rzymskiego, kiedy w regionie świętokrzyskim funkcjonował wielki okręg produkcji żelaza obejmujący swoim zasięgiem również strefę doliny Kamiennej. Mimo braku przekonywujących danych na temat eksploatacji miejscowych rud metodami górniczymi, wydaje się pewne, biorąc pod uwagę skalę prowadzonej tu działalności hutniczej i zapotrzebowania na surowiec, że musiało w tym okresie istnieć wyspecjalizowane kopalnictwo. Tradycje z okresu rzymskiego były następnie kontynuowane w dobie średniowiecza, choć na dużo mniejszą skalę. W XVI-XVIII w. funkcjonowały w rejonie Ostrowca liczne kuźnice pracujące w oparciu o energię wody i korzystające z lokalnych złóż surowca. Z tego okresu pochodzą pierwsze historyczne wzmianki o miejscowych kopalniach w Goliskach, Sowiej Górze i Jędrzejowicach. Dalsza intensyfikacja produkcji hutniczej miała miejsce w XIX w. kiedy w dolinie Kamiennej nastąpił rozwój hutnictwa opartego na pracy wielkich pieców. Około 1813 r. powstaje wielki piec w Kuźni (obecnie dzielnica Ostrowca), a w 1837 r. uruchomiono kolejne dwa w Klimkiewiczowie (również Ostrowiec). Ponadto zakłady wielkopiecowe założono w Mychowie (1826), Bodzechowie i Chmielowie (1836). Wszystkie huty pracowały w oparciu o rudę wydobywaną z własnych kopalń.

Ruda syderytowa - żelaziak ilasty 
Ślady górniczej działalności w rejonie Ostrowca Świętokrzyskiego napotkać można po obu stronach rzeki Kamiennej, przy czym na północ od niej, na terenach leśnych występują słabo czytelne i trudne do identyfikacji wyrobiska dawnych kopalń odkrywkowych. Pozostałości kopalń głębinowych koncentrują się na południe od miasta, na krawędzi lessowej wysoczyzny opadającej ku dolinie Kamiennej. Występują na powierzchni pól uprawnych w paśmie o dł. ok. 10 km prawie w całości położonym w obrębie gm. Bodzechów. Relikty kopalń najczęściej mają postać okrągławych lub nieregularnych hałd usypiskowych skały płonej (tzw. „warpie”, „warpy”), zazwyczaj z widocznym zaklęśniętym otworem szybu wydobywczego. Ich wielkość bywa różna – od kilku do kilkudziesięciu metrów średnicy i zachowanej wysokości do 3-4 metrów. Wszystkie reprezentują podziemny, szybowy lub sztolniowy system eksploatacji. Szyby osiągały głębokość od kilkunastu do ponad 40 metrów. Eksploatowano rudy syderytowe, przede wszystkim żelaziak ilasty z serii rudonośnej dolnego liasu.

Przykłady powierzchniowych reliktów dawnego górnictwa w rejonie Ostrowca Św.:
Goździelin, kopalnia "Sewerynów"
Moczydło, kopalnia "Długi Chrust"/"Moczydło"
Jędrzejów, kopalnia "Miłków" (?)
Jędrzejów, kopalnia "Miłków" (?)
Pojedyncze obiekty tworzą większe skupiska – pola górnicze, położone na lokalnych wyniesieniach terenu, usytuowane najczęściej w górnej części zbocza oraz na jego kulminacji. W chwili obecnej wskazać można 11 pól górniczych (większość można identyfikować ze znanymi ze źródeł historycznych kopalniami), na których grupuje się od kilku do kilkudziesięciu pojedynczych obiektów. Łączna powierzchnia wszystkich pól górniczych wynosi ok. 3 km2, a liczbę występujących na nich pojedynczych obiektów wstępnie oszacować można na 300-350. Chronologię kopalń najogólniej zamknąć można pomiędzy XVII a XIX w., ze wskazaniem głównie na wiek XIX, kiedy w dolinie Kamiennej nastąpiła aktywizacja hutnictwa wielkopiecowego.

Mychów, pole górnicze kopalni "Giełdawy", fot. M. Bogacki.
Zdjęcie z zasobów MH-A w Ostrowcu Św.
Mimo powszechnego występowania i czytelności reliktów dawnego górnictwa rudnego pod Ostrowcem, a nawet obecności pewnych śladów lokalnej tradycji górniczej, problematyka ta nie spotkała się jak dotąd z większym naukowym zainteresowaniem. Dlatego w 2013 roku podjęto działania zmierzające do pełnego zewidencjonowania wszystkich obiektów w ramach projektu „Inwentaryzacja punktów historycznej eksploatacji rud żelaza na obszarze gminy Bodzechów”. Podjęcie prac podyktowane było również stanem zachowania górniczych reliktów i istniejącymi zagrożeniami (głównie prace rolnicze). Dotychczas, w ramach I etapu projektu przeprowadzono inwentaryzację w obrębie miejscowości Goździelin, Moczydło i Jędrzejów (etap II obejmie miejscowości Szewna, Szyby, Jędrzejowie i Mychów). Prace polegały na wykonaniu pełnej dokumentacji opisowej i fotograficznej zlokalizowanych w terenie obiektów. Charakterystyka każdego z nich, wymiary, stan zachowania, bieżące zagrożenia, postulaty konserwatorskie, a także dane administracyjne, lokalizacyjne i własnościowe zapisywane były w specjalnie przygotowanej karcie inwentaryzacyjnej. Równolegle z pracami terenowymi prowadzona była kwerenda archiwalna. W obrębie trzech wymienionych miejscowości (historyczne kopalnie „Sewerynów”, „Goździelskie Górki”, „Długi Chrust”, „Miłków”) zarejestrowano ponad 100 punktów eksploatacji rudy żelaza, wśród których wyróżniono kilka kategorii pod względem morfologii i stanu zachowania.

czwartek, 29 maja 2014

Wielka woda 1903 r.

Tegoroczny maj był (jest) mocno deszczowy i od dłuższego czasu tematem nr 1 w kraju są możliwe powodzie, podtopienia, stany alarmowe i sztaby kryzysowe. Dlatego dziś będzie o wodzie. Konkretnie – o Wielkiej Wodzie z 1903 r. Kamienna na razie się trzyma i raczej już nie zagrozi, ale w lipcu 1903 r. wystąpiła z brzegów powodując jedną z najtragiczniejszych powodzi w historii regionu. Temat pośrednio związany jest z miejscowym hutnictwem – powódź zakończyła karierę kilku znaczących zakładów w dolinie rzeki. Najlepiej głos oddać świadkowi z epoki; oto co napisał korespondent Tygodnika Ilustrowanego:
Prawie nie do wiary! Mała trzeciorzędna rzeczka, zasilająca kilkowłókowe zbiorniki wód, położonych wzdłuż kolei Ostrowieckich fabryk żelaznych, w ciągu doby wymiotła, w literalnem tego słowa znaczeniu, ślad ludzkiej pracy na przestrzeni kilku mil, rozniosła kosztem milionów sypane groble, zerwała z ciosu i żelaza zbudowane stawidła, wysadziła mosty, przegryzła prądem tor kolejowy, zatapiając wszystko od zbóż, dróg do budynków stacyjnych i fabrycznych.
Doby, bodaj kilku chwil starczyło, aby niszczący żywioł zamienił jedną z najbogatszych okolic kraju w rumowisko stłuczonych zbóż, strzaskanych drzew, rozrzuconych chat; jednej bodaj chwili starczyło, a zasłał całe zagłębie od Starachowic po za Ostrowiec gruzem zwalisk, cegieł, wymościł sitowiem, odłamami desek, zwałami wyrwanej z podglebia ziemi i kamieni.

 

 

Towarzyszące relacji zdjęcia autorstwa Ł. Dobrzańskiego pokazują ogrom zniszczeń (powyżej, kolejno: wezbrana Kamienna pod Starachowicami, zniszczenia w Brodach, zerwany most małachowski, powodzianie w Ostrowcu).
Pierwsze uderzenie poszło na Starachowice. Woda dokonała zniszczeń w tamtejszych zakładach, ale groble i upusty wytrzymały dzięki determinacji pracowników. Następnie wody rozbijają w puch olbrzymie stawy Michałowa. W tej osadzie, obecnie dzielnicy Starachowic żywioł doszczętnie zniszczył większość budynków fabrycznych i część osiedla robotniczego. W Brodach, wspaniały zbiornikowy układ wodny jeszcze z I poł. XIX w. obsługujący tamtejszą pudlingarnię i walcownię praktycznie przestał istnieć. Poważnie uszkodzone zostały też budynki zakładu. Wielka woda położyła kres świetnej walcowni w Nietulisku. Zniszczone spiętrzenie wodne w Brodach odcięło zakład od źródła zasilania z Kamiennej, a dodatkowo groblę w Nietulisku przerwała też Świślina. Następnie wody wyrzucając olbrzymie kłody i belki na znacznej wysokości, druzgoczą most pod Małachowem i nie wstrzymane już niczem, rękawem dwuwiorstowej szerokości toczą się w kierunku Ostrowca. (…) W mgnieniu oka zwał wody chwyta w objęcia Ostrowiec, zalewa niżej położone domy, odcina od świata fabryki Klimkiewiczowskie i Częstocickie i zatapia po drodze kilkadziesiąt domków z ludnością wyrobniczą na przedmieściach Bolesławów i Karolinów.
(…)
We trzy dni w tej wrzącej przemysłowem i rolniczem życiem dolinie – rozsiadły się nędza i głód.