czwartek, 18 czerwca 2020

Koło szalone

Kołem szalonym, lub też szaleńcem, nazywano kiedyś koło zamachowe – urządzenie obrotowe o dużym momencie bezwładności służące do magazynowania energii. Znane od wieków, powszechnie wykorzystywane było w dawnym przemyśle. Swoją dawną, „szaloną” nazwę zawdzięcza dużej prędkości obrotowej – w trakcie pracy szprychy rozpędzonego koła stawały się wręcz niewidoczne. Koła zamachowe wykorzystywane były w silnikach parowych, stosowano je również w zakładach przemysłowych korzystających z energii wodnej. W zakładach takich, koło wodne za pomocą wału transmisyjnego i przekładni przekazywało energię kołu szalonemu, które następnie napędzało wewnętrzne urządzenia zakładu, np. walcarki. Koła takie zachowały się w dawnych walcowniach w Sielpi i Maleńcu. W tym ostatnim zakładzie tak zwany „Szaleniec z Maleńca” ma średnicę 5,5 metra przy wadze 38 ton. Z racji gabarytów i wrodzonego „szaleństwa” nie były to bezpieczne zabawki. Wszyscy pamiętają scenę z „Ziemi obiecanej”, kiedy w tryby takiego koła dostają się Kessler i Malinowski. Krwawa miazga…

Koło zamachowe w walcowni w Sielpi

Do wypadku z udziałem koła szalonego doszło również wiosną 1860 r. w walcowni w Nietulisku, choć tu obyło się bez ofiar. Donosił o tym korespondent „Tygodnika Illustrowanego”: „Walcownia wraz z piecami szwejsowymi pomieszczona w ozdobnym budynku, odbiera ruch od dwóch kół wodnych siły 60 koni. Przy motorach tych znajduje się tak zwane koło szalone, regulujące ruch i złożone z łuków żelaznych silnie z sobą spojonych. Otóż koło to, skutkiem zapewne ciągłego od lat kilkunastu biegu, naraz podczas działania machiny uległo rozerwaniu. Siła z jaką części rozbiegłe wyrzucone zostały była tak wielką, że odłamy, przebiwszy belki wiązania dachowego, dostały się aż na zewnątrz budynku. Szczęściem nikt z licznych robotników pracujących przy warsztatach, walcach i piecach uszkodzeniu nie uległ.
Po wypadku zakład przez jakiś czas był unieruchomiony, wkrótce jednak rozpoczęto budowę nowego napędu. Korzystając z postoju wymieniono też jedno ze starych drewnianych kół wodnych na nowe, żelazne, o ulepszonej konstrukcji. Walcownia w Nietulisku pracowała jeszcze przez ponad 40 lat, aż po początek XX wieku.

Ruiny głównej hali fabrycznej walcowni w Nietulisku

środa, 17 czerwca 2020

Wieże ciśnień

Jak w tytule - wieże ciśnień. Niezwykle ciekawe budowle nie tylko ze względu na ich przeznaczenie, ale i często niebanalną architekturę. Dotyczy to zwłaszcza tych starszych, z reguły bardzo efektownych. Często stanowią charakterystyczny element krajobrazu wielu miast i zakładów przemysłowych. Ich przeznaczeniem jest rozprowadzanie wody pod odpowiednim ciśnieniem. Zasada działania jest prosta. Na szczycie wieży znajduje się zbiornik, do którego woda tłoczona jest za pomocą pomp. Ze zbiornika woda rozprowadzana jest już bez zasilania. Zbiornik działa na zasadzie naczyń połączonych, dlatego umieszczany jest zawsze jak najwyżej.
Tu zajmiemy się wieżami ciśnień ostrowieckiej huty. Łącznie było ich cztery, do dziś uchowała się tylko jedna, dumnie górująca nad miastem. Nas interesują zwłaszcza te najstarsze. Pierwszą wieżę ciśnień wzniesiono w zachodniej części zakładu, tuż przy stawach hutniczych (nazwijmy ją wieżą zachodnią). Widnieje na fotografii Zakładów Ostrowieckich z ok. 1890 r. Wybudowano ją więc tuż przed tą datą i miało to zapewne związek z akcją inwestycyjną jaką od 1886 r. prowadziło nowo powstałe Towarzystwo Akcyjne Wielkich Pieców i Zakładów Ostrowieckich. W 1894 r. wzniesiono drugą wieżę. Ta powstała we wschodniej części zakładu (i nazwijmy ją wieżą wschodnią), tuż przy wystawionych w latach 90-tych nowoczesnych wielkich piecach. Miała trzy pompy i jej zadaniem była obsługa rzeczonych pieców. Obie wieże widoczne są na zdjęciu wykonanym ok. 1895 r. Co możemy o nich powiedzieć? Wieża zachodnia z tego okresu znana jest tylko z dwóch odległych ujęć, więc ciężko cokolwiek powiedzieć o szczegółach. Widać tam tylko jej górną część, która, jak się wydaje, zbudowana jest na planie wielokąta, zwieńczona spadzistym dachem i być może otoczona balustradą. Wieża wschodnia jest lepiej widoczna. Wybudowana została z cegły na planie ośmiokąta, również ze spadzistym dachem. Wznosi się mniej więcej na wysokość stojących obok wielkopiecowych nagrzewnic Cowpera. Urządzenia tego typu miały powyżej 20 metrów wysokości i taką też wysokość można przyjąć dla naszej wieży.

Zakłady Ostrowieckie na fotografii z ok. 1895 r.; widok od południa
Wieże ciśnień Zakładów Ostrowieckich w 1902 r.; widok od północy

Kilka lat później obie wieże przeszły face lifting, co widać na fotografii z 1902 r. Tym razem widzimy wyraźnie, że wieża zachodnia zyskała formę na planie czworokąta. Wieżę wschodnią podwyższono dodając na szczycie drewnianą nadbudówkę o nieco mniejszej średnicy niż podstawa. W takiej też postaci przetrwała następne kilkadziesiąt lat, aż po późny PRL. Najpewniej rozebrana została wraz wielkim piecem w roku 1981. Ale tu pewności nie ma, jeśli jakiś hutnik pamięta ten fakt, niech mnie poprawi. Kiedy rozebrano wieżę zachodnią, nie wiadomo. Na pewno istniała jeszcze w okresie międzywojennym.

Tzw. wieża zachodnia w okresie międzywojennym
Tzw. wieża wschodnia w okresie PRL

W latach 60-tych XX w. na terenie huty wybudowano dwie kolejne wieże ciśnień. Pierwsza, wzniesiona w zachodniej części huty, miała zbiornik umieszczony na stalowym słupie o wysokości 70 m, wzmocnionym odciągami. W 2010 r. została rozebrana i pocięta na przysłowiowe żyletki. Druga, o wysokości ponad 45 metrów i charakterystycznej sylwetce powstała w pobliżu wielkiego pieca, obok swojej starszej XIX-wiecznej kuzynki. Ta stoi do dziś. Dla jednych – niekwestionowany symbol hutniczego miasta, dla innych – poczwara szpecąca krajobraz. Tym drugim należy współczuć braku wyobraźni, co nie zmienia faktu, że jeśli szybko nie pojawi się pomysł na zagospodarowanie obiektu, prędzej czy później podzieli los pozostałych.

Po lewej: istniejąca wieża ciśnień w Ostrowcu (fot. E. Sitarska),
po prawej rozbiórka wieży w 2010 r. (fot. W. Mazan)