piątek, 28 maja 2021

Goździelskie Górki

        W I połowie XIX wieku jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać kopalnie rud żelaza wokół Ostrowca. Był to okres, kiedy to sztuka hutnicza nad środkową Kamienną weszła na wyższy poziom i w okolicy pojawiły się zakłady wielkopiecowe. Poza istniejącym od początków stulecia wielkim piecem w Kuźni, kolejne pobudowano w Mychowie (1826), Chmielowie i Bodzechowie (1836) oraz dwa w Klimkiewiczowie (1839). Naturalną koleją rzeczy był wzrost zapotrzebowania na surowce, w tym ten kluczowy – rudę żelaza, którą wielkie piece pożerały w ilościach liczonych w tysiącach ton rocznie. Szczególnie mocno zaczęto eksploatować występujące na południe od Kamiennej syderytowe żelaziaki ilaste, których pokłady ciągnęły się pasmem od Trębanowa, przez Goździelin, Szewnę i Jędrzejowice, po Kunów i Nietulisko.
        Już w na początku lat 30. XIX w. zaczęły powstawać na prawym brzegu Kamiennej kopalnie obsługujące hutę w Bodzechowie, zbudowaną przez Ignacego Kotkowskiego, energicznego i przedsiębiorczego dzierżawcę, a następnie właściciela dóbr bodzechowskich. Jedną z nich, pod nazwą „Goździelskie Górki” założono w sąsiednim Goździelinie, na północnym skłonie tzw. Woźnej Góry. Występował tu lokalny poziom rudonośny w obrębie tzw. serii ostrowieckiej górnego liasu (górna jura), składającej się białych piaskowców oraz glin i szarych iłów. To w nich zalegała ruda w postaci trzech warstw, tzw. płaskurów, o łącznej grubości ok. 30 cm. Eksploatowano ją z dość znacznej głębokości – szyby kopalni miały ponad 30 metrów. Pokład rudy szacowano na ok. 30 000 m2, z czego większość wyeksploatowano w ciągu pierwszych kilkunastu lat działalności kopalni. Z 1 m2 otrzymywano 585 kg rudy o zawartości 28% żelaza. W 1847 r. założono tu 7 szybów poszukiwawczych, dzięki którym określono wielkość pozostałego do eksploatacji pokładu. W tym samym roku, po zupełnym wyczerpaniu złoża kopalnię porzucono.
        Do dziś czytelne są ślady po kopalni „Goździelskie Górki”, choć niewiele ich zostało. Jeszcze 30 lat temu prof. K. Bielenin, prowadzący w okolicy prace terenowe doliczył się na Woźnej Górze kilkunastu tzw. warpii – hałd górniczych otaczających dawne szyby. Dziś widocznych jest jedynie kilka, porośniętych z reguły gęstą roślinnością. Istniejące hałdy mają od kilkunastu do ponad 20 m średnicy i zachowaną wysokość do ok. 1,5 m. W niektórych zachowały się ślady po szybach wydobywczych w postaci zapadlisk o średnicy dochodzącej do 4 m i o głębokości ok. 2 m. Pozostałe warpie nie przetrwały prowadzonych tu przez dziesięciolecia prac rolniczych. Pozostały po nich jedynie widoczne na powierzchni warstwy szarych iłów i okruchy rudy.

Kopalnie rudy żelaza w Goździelinie na
Topograficznej Karcie Królestwa Polskiego, lata 30/40 XIX w.

Woźna Góra w Goździelinie, widok od zachodu

 Jedna z zachowanych hałd - warpii

      Hałda górnicza kopalni "Goździelskie Górki"

    Warstwa szarych iłów w miejscu zniwelowanej hałdy

  Owalny ślad po rozoranej hałdzie, pośrodku ślad szybu

    Fragment rudy żelaza na powierzchni

piątek, 19 marca 2021

Laboratorium hutnicze

Sztuka wytapiania żelaza z rud ewoluowała i doskonaliła się przez stulecia, aby osiągnąć swój szczyt w epoce wielkich pieców. W XIX w. postęp techniczny i technologiczny poskutkował wzrostem produkcji. Gwałtowny rozwój przemysłu i rosnące zapotrzebowanie na produkty spowodowały, że zaczęto baczniej analizować procesy zachodzące w piecach. Proces wielkopiecowy do łatwych nie należał, a o jego powodzeniu lub nie, w dużej mierze decydował użyty surowiec. Szczególnie istotne było określenie procentowej zawartości żelaza w rudzie, a przede wszystkim jej składu chemicznego. Zawartość szkodliwych domieszek, składników użytecznych, charakter skały płonnej – znajomość tych kluczowych czynników decydowała o sukcesie. Aż do połowy XIX w. wartość rudy określano na podstawie doraźnych eksperymentów: ważono odpowiednie mieszanki rud i notowano ilość otrzymanej surówki. Ale już współcześni zdawali sobie sprawę z zawodności tej metody i postulowali stworzenie laboratorium z prawdziwego zdarzenia. Redaktor „Przeglądy Technicznego” pisał: Nikt dziś nie wątpi, że pomoc inżyniera przy budowie pieca wielkiego, pudlingarni, walcowni i t. p. jest nieodzownie potrzebną, mało jednak kto pomyślał, jak subtelne i zawiłe odbywają się w ogóle procesy chemiczne przy wyrobie żelaza:, materyał surowy traktujemy po macoszemu, a kontrola przeróbki obcą nam jest zupełnie, gdy tymczasem w fabrykach żelaza istniejących za granicą, obok sal rysunkowych dla inżynierów fabrycznych, urządzone są pracownie chemiczne, zajmujące się w większych zakładach bezustannie po trzech i więcej chemików przy jednej fabryce.
    I laboratorium takie powstało. Pierwszą tego typu placówkę na terenie Staropolskiego Okręgu Przemysłowego zorganizowano przy ostrowieckiej Hucie Klimkiewiczów. Kiedy dokładnie, nie wiadomo. Na pewno w latach 70. XIX w., raczej pod koniec tej dekady. Początkowo funkcjonowała pod nazwą „Pracownia chemiczna przy zakładach górniczo-hutniczych starachowicko-ostrowieckich” i jak sama nazwa wskazuje, obsługiwała oba zakłady, które w tym czasie miały jednego właściciela. Szefem pracowni został magister nauk przyrodniczych Władysław Wielicki. W zachowanych sprawozdaniach możemy wyczytać, że w pracowni przeprowadzano analizy chemiczne rud pochodzących z różnych złóż i kopalń. Określano procentową zawartość żelaza, przy czym badano zarówno rudę surową, jak i wysuszoną oraz wyprażoną. Analizowano jej wilgotność oraz skład chemiczny pod kątem obecności krzemionki, siarki czy fosforu. Podobnie badano kamień wapienny używany jako topnik oraz próbki surówki i żużla wielkopiecowego.
    Nie wiemy gdzie mieściło się laboratorium w początkowym okresie. Od lat 90. XIX w. zajmowało pomieszczenia piętrowego, murowanego budynku biura fabrycznego przy dzisiejszej ulicy Kolejowej (obecnie „Hotel pod Parowozem”). W okresie międzywojennym pracownię przeniesiono do budynku przy obecnej ulicy Świętokrzyskiej, do dziś zresztą istniejącego. Poza laboratorium chemicznym, jeszcze przed II wojną na terenie huty wzniesiono budynek Laboratorium Metaloznawczego („LAMET”), później przez szereg lat mieścił się tam Dział Kontroli Jakości ostrowieckiej huty.

Pracownia chemiczna Zakładów Ostrowieckich, ok. 1896 r.
(archiwum MHA w Ostrowcu Św.)

Laboratorium hutnicze w okresie międzywojennym
(archiwum MCK w Ostrowcu Św.)

środa, 27 stycznia 2021

Parszów

Mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Starachowicami a Skarżyskiem znajduje się wieś Parszów. Miejscowość położona nad rzeczką Żarnówką, prawym dopływem Kamiennej, pochwalić się może chlubną hutniczą historią. Jej szczyt przypadł na wiek XIX, kiedy to nad Parszowem dumnie górował wielki piec. Dziś, jak to zwykle bywa, pieca już nie zobaczymy, a po zabudowaniach fabrycznych zostały tylko nikłe ślady. Zachowały się za to całkiem nieźle elementy dawnego układu wodnego, zapewniającego hucie niezbędną do pracy energię. Ale po kolei.  
Już w XVI w. nad Żarnówką (w górnym biegu zwaną Kaczką) w okolicach Parszowa działały kuźnice należące do biskupów krakowskich. Źródła wymieniają dwie - „Minera Michałowa” „Minera Maiek”, dziś to wsie Michałów i Majków. W 1748 r. biskupi wznieśli w Parszowie pierwszy wielki piec, który uległ zniszczeniu w początkach XIX w. W tym czasie, po upaństwowieniu dóbr biskupich, Parszów był już wsią rządową. Co za tym idzie, stał się ważną częścią składową planu uprzemysłowienia doliny Kamiennej, zapoczątkowanego przez S. Staszica i kontynuowanego przez jego następców. W latach 1828-1829 wybudowano nowy wielki piec, według projektu Jacka Lipskiego, absolwenta kieleckiej Szkoły Akademiczno-Górniczej. Przy piecu powstała gisernia, czyli zakład zajmujący się odlewaniem gotowych wyrobów. Po przejęciu hutnictwa rządowego przez Bank Polski zakład w Parszowie został zmodernizowany. W latach 30. przebudowano wielki piec. Oprócz koła wodnego zaopatrzono go też w pomocniczy napęd parowy o mocy 12 KM. Piec miał wysokość 11,5 m i rocznie mógł wyprodukować do 2000 ton surówki. Rozbudowano też gisernię wraz z formiernią (gdzie wykonywało się formy odlewnicze). Wystawiono warsztaty mechaniczne do wykańczania odlewów oraz koszary i domy robotnicze. Te ostatnie ciągnęły się wzdłuż drogi do sąsiednich Mostków, gdzie działała kolejna huta (o niej kiedy indziej), współpracująca z parszowską.
Zakład w Parszowie nastawiony był na produkcję zbrojeniową. Surówka wielkopiecowa trafiała do odlewni, gdzie przetapiano ją w specjalnych piecach kopułowych, zwanych wówczas „kupolowymi”. Produkowano głównie pociski - granaty, bomby i kartacze, ale też elementy budowlane i części maszyn. W tym czasie był to jeden z najważniejszych zakładów rządowych. W 1860 r. spłonął wielki piec i już nigdy nie został odbudowany. Gisernia działała jednak dalej, aż do końca XIX w. kiedy to zaprzestano produkcji. Z biegiem lat zakład niszczał i popadał w ruinę. Z zabudowań fabrycznych dziś zostało naprawdę niewiele.
        Główną siłą napędową zakładu, jak i wszystkich innych w tym czasie, była oczywiście woda. Wznoszono więc przy zakładach niezbędne urządzenia hydrotechniczne. Układ wodny huty w Parszowie był typowym przykładem stosowanych w tym czasie rozwiązań. Zbiornik wodny utworzono przecinając dolinę Żarnówki zaporą ziemną o długości ok. 150 m. Woda ze zbiornika kierowana była sklepionym przepustem do górnego kanału roboczego, a następnie na wewnętrzne urządzenia zakładu. Poziom wody regulowano na jazie ulgowym, usytuowanym powyżej przepustu roboczego, i odprowadzano ją następnie do uregulowanego koryta Żarnówki.  Do dziś zachowała się większość tych urządzeń, położonych po obu stronach drogi wojewódzkiej nr 42. Wciąż czytelna jest wzmocniona murem oporowym zapora ziemna. Widoczna jest również czasza dawnego zbiornika, dziś pozbawionego oczywiście wody. Zachował się sklepiony przepust roboczy wzmocniony przyczółkami z kamiennych ciosów, oraz fragmentarycznie wewnętrzny układ energetyczny zakładu. Szczególne wrażenie robi monumentalny jednoprzęsłowy jaz ulgowy. Wybudowano go z łamanego kamienia i obrobionych ciosów piaskowca (częściowo jest zrekonstruowany). Jaz posiada tzw. poszur, czyli kamienne wzmocnienie dna chroniące przed erozją. Nad budowlą przerzucony jest most dawnej drogi biegnącej po koronie zapory.
        Ogólnie rzecz biorąc, jedno z ciekawszych miejsc na mapie Staropolskiego Okręgu Przemysłowego i pierwszorzędny przykład budownictwa wodnego z I poły XIX w.

Jaz ulgowy, widok od strony spiętrzenia.

Most nad jazem ulgowym.

Poszur jazu ulgowego.

Wschodni przyczółek jazu.

Wypad wody do koryta Żarnówki.

Czasza dawnego zbiornika.

Mur oporowy od strony zakładu.

Wylot przepustu roboczego.