poniedziałek, 20 stycznia 2020

Antoni Klimkiewicz

Ostrowiec jaki jest każdy widzi. Niby nic specjalnego, ot, kilkudziesięciotysięczne przemysłowe miasto jakich wiele, ale zawsze mogło być jednak gorzej. Jeszcze 200 lat temu Ostrowiec był niewielką mieściną, liczącą jakieś półtora tysiąca dusz. O tym, że wyrosło na coś więcej niż rynek z przyległościami, a wieczorem jest gdzie wyjść na kolację, zadecydował rozwój przemysłu. Ojców sukcesu było wielu, ale w dużej mierze zawdzięczamy to jednemu człowiekowi. To Antoni Klimkiewicz. I o nim dziś będzie, zwłaszcza że w tym roku przypada 220 rocznica jego urodzin i 150 rocznica śmierci.
Urodził się w 1800 r. w Siewierzu w rodzinie urzędnika administracji hutniczej. Wiemy, że miał kilku braci, w tym młodszego o dwa lata Wincentego, który również poświęcił się karierze w hutnictwie. Obaj studiowali w Szkole Akademiczno-Górniczej w Kielcach, utworzonej w 1816 r. pierwszej polskiej uczelni technicznej. Antoni znalazł się w grupie pierwszych absolwentów z roku 1820. W tym czasie rządowe górnictwo i hutnictwo podzielone było na tzw. dozorstwa. W pierwszych latach po studiach Klimkiewicz był zawiadowcą dozorstwa pankowskiego (rejon Częstochowy). Następnie w latach 1826-1829 pracował dozorstwach na Bobrzą i Kamienną (Samsonów, Bzin). Związany był też zakładami w Białogonie. W tym okresie brał czynny udział w realizacji zainicjowanego przez Staszica rządowego planu uprzemysłowienia Królestwa Polskiego.
To również czas zmian w życiu prywatnym. Wybranką Klimkiewicza została pochodząca z Mostków koło Suchedniowa Domicela Krzyżanowska. Może poznał ją wizytując jako pracownik miejscowego dozorstwa tamtejszy wielki piec? Nie wiemy, w każdym razie ślub odbył się 1827 r. w Tumlinie. Być może to zmiany w sferze prywatnej spowodowały, że porzucił pracę w zakładach rządowych i „poszedł na swoje”. W 1828 r. wraz ze wspólnikami wybudował walcownię w Koniecpolu. Jednym z nich był Wojciech Krygier, kolejny wybitny inżynier hutnik tego okresu, kolega ze studiów Klimkiewicza. W roku 1833 panowie uruchomili w Koniecpolu i Machorach dwa pierwsze piece pudlingowe, przyczyniając się do upowszechnienia nowatorskiej metody świeżenia surówki.

Walcownia w Koniecpolu, stan z r. 1875 (źródło: dawnekieleckie.pl)

       Niektóre źródła z okresu międzywojennego podają jakoby Klimkiewicz wziął udział w powstaniu listopadowym i w obawie przed represjami wyjechał do Galicji, gdzie założył zakłady hutnicze w Maksymówce. To nie do końca prawda. W powstaniu nie brał udziału, gdyż już w 1832 r. razem ze wspólnikami wziął w dzierżawę dobra Chlewiska. W dzierżawę oddała je żona gen. Romana Sołtyka, aby uniknąć konfiskaty majątku za udział męża w powstaniu. W 1833 r. Klimkiewicz ze wspólnikami wybudowali wielki zakład hutniczy w Niwce (dziś część Sosnowca). Zakład nosił nazwę „Huty Henryków”, na cześć Henryka Łubieńskiego, wiceprezesa Banku Polskiego – instytucji, który w tym czasie przejęła nadzór nad rządowym przemysłem. To czas ścisłej współpracy Klimkiewicza z Łubieńskim. Gdy ten ostatni przejął dzierżawę Chlewisk, Klimkiewicz w jego imieniu wybudował wielkie piece w Nadolnej i Stefankowie oraz przebudował piec w Aleksandrowie.
Kiedy Łubieński nabył dobra ostrowieckie, Klimkiewicz jako jego plenipotent przystąpił do budowy nowoczesnej huty. Na nadrzecznych błoniach pod Ostrowcem wzniósł zakład z dwoma wielkimi piecami, który odtąd przez kilkadziesiąt lat nazywany był „Hutą Klimkiewiczów”, a położona obok fabryczna osada Klimkiewiczowem. Tak opisywał zakład świadek z epoki: „Ostrowiec dziedzictwo Hr. Henryka Łubieńskiego, posiada zakłady żelazne, które w ostatnich latach znakomitego doznały wzrostu. W Kuźni nad rzeką Kamienną stoi dawny wielki piec (…). Prócz tego w r. 1837 pod kierunkiem Antoniego Klimkiewicza rozpoczęto budowę dwóch wielkich pieców, które w bieg puszczone zostały w r. 1839; od chwili ukończenia ich, produkcja zakładów Ostrowieckich, to jest 3 wielkich pieców rocznie 50,000 do 60,000 centn. surowizny wynosić winna”. Śmiałe dzieło Klimkiewicza, kontynuowane następnie przez jego następców sprawiło, że ostrowiecka huta z czasem stała się krajowym potentatem. A rola jaką odegrała huta w rozwoju miasta jest nie do przecenienia. Szkoda tylko, że dziś jedynym upamiętnieniem inżyniera jest ulica Klimkiewiczowska w obrębie dawnego osiedla fabrycznego.
O tym co robił Klimkiewicz potem wiemy niewiele. O ile pierwsze dziesięciolecia życia są nieźle udokumentowane, tak kolejne lata okrywa mgła tajemnicy. Zapewne znalazł się w Galicji, gdzie prowadził zakłady hutnicze we wspomnianej wcześniej Maksymówce nad rzeką Świcą. W 1848 r. wzmiankowany jest jako „dzierżawca fabryk żelaznych w Maxymówce, Zakli i t. d.”. Zmarł w 1870 r.  Nie znamy dokładnej daty śmierci, nie wiemy gdzie zmarł i gdzie został pochowany. Nie wiemy czy miał dzieci. Jak się okazuje, nie wiemy nawet jak wyglądał – publikowany często wizerunek starszego, łysiejącego mężczyzny z wąsami i bokobrodami należy do kogoś zupełnie innego, o tym samym imieniu i nazwisku. Czas więc uzupełnić luki w życiorysie inżyniera Klimkiewicza i przywrócić należne mu w Ostrowcu miejsce.