Ciężka była
dola chłopa pańszczyźnianego. A jeśli jeszcze przyszło muś żyć w dobrach uprzemysłowionych,
miał podwójnego pecha. Powszechnie bowiem praca w hutach, a zwłaszcza
kopalniach traktowana była jako powinność pańszczyźniana. Tak więc kierowano
chłopów do kopania rudy i zwożenia jej do hut, odwadniania kopalń, transportu drewna
i węgla. Zapotrzebowanie na pracę uzupełniano najmem wolnym lub przymusowym,
zwłaszcza tam gdzie pracy było dużo, a sama pańszczyzna nie wystarczała. Za
najem płacono, choć marnie. Tyle, że najemnik przymusowy do roboty iść musiał,
czy mu się to podoba czy nie i odrobić określoną ilość dni. W efekcie nie dość,
że chłopi musieli odrobić co tydzień pańszczyznę pieszą i sprzężajną (własnym
zaprzęgiem) na polach, to jeszcze jako najemnicy pracować w kopalniach. A były
jeszcze daremszczyzny – różne drobne prace wykonywane na rzecz dworu. W dobrach
rządowych najem przymusowy i daremszczyzny zostały zniesione w 1817 r., różnie to
jednak bywało wobec oporu władz górniczych, które nie chciały pozbywać się najemnika
przymusowego. Tak więc umęczeni włościanie z dóbr górniczych słali zażalenia do
władz. Tak jak chłopi z Krzyżowej Woli w gminie starachowickiej, którzy w 1821
r. skarżyli się do Dyrekcji Górniczej, że nie są w stanie wyrobić się z
obowiązkami, bo oprócz należnej powinności tygodniowej „jeszcze i tak wyganiani bywamy bydłem do różnej roboty skarbowej za
najem”, czyli w tym przypadku do wożenia rudy i węgla.
Sytuacja w
dobrach prywatnych była podobna, a nawet gorsza, bo tu najem przymusowy
przetrwał dłużej. W dobrach ostrowieckich włościanie wszystkich wsi zwyczajowo
zobowiązani byli do odrabiania pańszczyzny pieszej i sprzężajnej przez
określoną liczbę dni w tygodniu oraz daremszczyzn na rzecz dworu. I tak na
przykład w 1823 r. chłopi z Częstocic musieli „stróżę kolejno po dwóch dniem i nocą na folwarku Częstocic odbywać,
owce myć i strzyc, rzepę, kapustę i inną jarzynę obierać, konopie moczyć,
międlić i ile wypadnie oprząść, oraz (…) trzodę dworską pasać i obrządzać”. Żyć nie umierać.
W dobrach ostrowieckich
od początku XIX w. działał wielki piec w Kuźni wraz z fryszerkami, były też
kopalnie rudy, a w lasach wypalano węgiel. Wykorzystywano więc najem przymusowy.
W wykazie powinności chłopów dóbr Klucza Ostrowieckiego z 1830 r. czytamy, że „najem
pańszczyzny do dworskiej roboty bez wyjątku robić powinni, to jest dzień ciągły
w dwie pary bydła złp. 2, dzień chłopskiej ręcznej roboty groszy 20…”.
Dalej czytamy, że najem „do żniwa,
młocki, kośby i fabryk” wyniósł w skali roku 6000 złotych polskich. Chłopi,
jako pracownicy niewykwalifikowani, kierowani byli zazwyczaj do robót
pomocniczych, na przykład trzy razy w tygodniu wozili rudę z kopalń
Jędrzejowicach do wielkiego pieca w Kuźni. Do kierowania wydobyciem i do pracy
w samej hucie zatrudniano oczywiście fachowców. I tak w wykazie „włościan wsi zarobnej Kuźni ich zabudowań,
powinności, danin, czynszów i daremszczyzn” figuruje tylko jeden chłop
odrabiający pańszczyznę i płacący czynsz. Pozostali mieszkańcy osady to
fachowcy – majstrowie wielkiego pieca i fryszerek, kowale młotowi, cieśle –
zwolnieni z wszelkich powinności i opłat. W 1847 r. w sąsiednich dobrach
bodzechowskich we wszystkich wsiach odrabiano pańszczyznę pieszą, a tylko w
kilku sprzężajną. Najwięcej jej odrobili włościanie z Goździelina, co pewnie
nie jest przypadkiem. Działały tu kopalnie zaopatrujące w rudę wielki piec w
Bodzechowie.
Tak więc, gdy w marcu 1864 r. carski ukaz uwłaszczeniowy
zniósł pańszczyznę, uradowani chłopi poczęli wznosić dziękczynne pomniki. Jeden
z nich uchował się w Goździelinie, a na nim inskrypcja: Dzięki czyniąc /MATCE NAJŚWIĘTSZEJ/i NAJJAŚNIEJSZEMU/ALEXANDROWI
II/Cesarzowi Wszech Rossyi/Królowi Polskiemu/Za usamowolnienie w 1864 r./Na dowód tej wdzięczności/Włościanie Gminy Bodzechów/Pomnik ten w r. 1865/wystawili.
Wizerunek oracza na pomniku w Goździelinie |
Reforma uwłaszczeniowa nie zawsze przebiegała gładko.
Koloniści górniczy z podostrowieckich wsi mieli problemy z uzyskaniem gruntów
na własność. No bo skoro górnik, to już nie chłop i się nie należy. Więc górnicy
z Jędrzejowic czy Mychowa musieli udowadniać, że wcześniej jako poddani świadczyli
też zwyczajowe powinności włościańskie. W kolejnych latach chłopi wciąż obecni
byli w przemyśle, już jako wolni robotnicy najemni. I wciąż najczęściej
znajdowali zatrudnienie w kopalniach. W drugiej połowie XIX w. kopalniach Zakładów
Ostrowieckich zatrudniano na stałe 250-300 osób, a w sezonie letnim dodatkowe
kilkaset. Sezonowi rekrutowali się z okolicznych małorolnych chłopów. W tej
liczbie były i kobiety, pracujące głównie w kopalniach odkrywkowych, takich jak
„Stefania” koło Janika. Zarobki były nędzne, od ok. 30 do 70 kopiejek za dzień
pracy, przy czym najniższą stawkę otrzymywały robotnice ciągnące taczki z
urobkiem. Po sezonie wracano do swoich wsi, ale z biegiem czasu duża część
chłopów oderwała się zupełnie od rolnictwa i na stałe związała się z przemysłem
jako wykwalifikowani robotnicy.
Chłopi przy pracy w kopalni odkrywkowej "Stefania",
lata 80. XIX w.