Dziś temat
mało przemysłowy, ale nie do końca, bo o tematy hutniczo – górnicze ociera się
w kilku kwestiach. Przynajmniej w trzech. Po pierwsze, poniższa historia w
ogóle by nie wypłynęła, gdyby nie zgłębianie historii miejscowego przemysłu, a
ściśle rzecz biorąc – górnictwa rud żelaza i tego co po nim zostało. Po drugie,
osoba głównego bohatera, Jacka Małachowskiego - postaci nietuzinkowej i mocno
zaangażowanej w rozwój przemysłu hutniczego. Wreszcie, miejsce akcji, czyli
Bodzechów. Miejscowość, jakby nie było hutnicza. Usprawiedliwienie, wcale nie
naciągane, znalazło się, sumienie jest czyste… a więc:
Pozostałości
dawnych kopalń rud żelaza na południe od Kamiennej występują w postaci tzw.
warpi, czyli mniejszych lub większych okrągławych usypisk, najczęściej z
widocznym do dziś zapadliskiem po dawnym szybie kopalnianym. Ich duże skupiska
występują w rejonie m.in. Jędrzejowic i Mychowa, a w sąsiedztwie Bodzechowa w
Goździelinie i Moczydle. Kopiec, do złudzenia przypominający warpię górniczą,
znajduje się i w Bodzechowie. Stoi samotnie pośrodku rozległego pola na
południowych obrzeżach miejscowości. Jednak przy bliższych oględzinach okazuje
się, że podobieństwo jest pozorne. Usypisko jest za strome jak na hałdę
pokopalnianą, brak również typowego zapadliska poszybowego. A przede wszystkim
kopiec nie jest zbudowany z charakterystycznych szarych iłów, jak wszystkie
miejscowe hałdy górnicze. Skąd więc pokaźny pagór, z całą pewnością dzieło
ludzkich rąk, na środku pola?
Typowa dla okolic Ostrowca hałda górnicza z widocznym zapadliskiem poszybowym. Poniżej bodzechowski kopiec w różnych ujęciach. |
Trzeba się
cofnąć do przełomu XVIII/XIX w. W tym czasie właścicielem dóbr bodzechowskich
był Jacek Małachowski, w latach 1786-1793 kanclerz wielki koronny. O jego
zaangażowaniu w rozwój hutnictwa krajowego i upowszechnienie wiedzy technicznej
pisaliśmy już szerzej (link). Po wycofaniu się z wielkiej polityki angażował
siły i środki w swoich dobrach. Ufundował m.in. kościół w Ruszkowie, założył
fabrykę fajansu w Ćmielowie oraz kafli piecowych w Denkowie. Miał przy tym Jaśnie
Wielmożny fantazję i magnacki rozmach. Jeszcze sto lat temu krążyły po okolicy
anegdoty „o tym szczególnie oryginalnym magnacie”. Jego dwór w Bodzechowie,
gdzie gościł na balu samego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego był ponoć
czerwono malowany, „o licznych i dziwacznie poprzystawianych skrzydłach”. Do
kościoła w Ćmielowie zajeżdżał karetą zaprzężoną w szóstkę koni, którą robił
rundę wokół rynku. Na jarmarku kazał wytoczyć beczkę okowity i patrzył ze
śmiechem jak chłopi się o nią biją. Gdy zmarł, konduktowi żałobnemu
towarzyszyła chmara ptactwa, które następnie obsiadło cały dach kościelny. No i
jak to zwykle bywa w przypadku oryginałów do dziś nocami przechadza się po
dawnym parku dworskim w Bodzechowie ubrany w kontusz i z szablą przy boku…
Niewiele
zostało śladów po nim. Jednym z nich jest zachowana w Bodzechowie przy ul.
Cegielnianej figura jego imiennika, św. Jacka. Stoi na wysokiej kolumnie,
trzymając w rękach monstrancję i figurę Matki Boskiej. Święty od niedawna jest
niestety niekompletny, gdyż przed kilku laty w niejasnych okolicznościach
stracił głowę… Tymczasem okazuje się, że była jeszcze jedna, bliźniacza figura.
W 1907 r. ks. Jan Wiśniewski w swoim „Dekanacie Opatowskim” pisał, że „za
Bodzechowem w stronie Grocholic stoi w polu na kopcu figura św. Jacka…”. Identyczna
jak ta zachowana, z tą różnicą, że ta z kopca posiadała napis: „HIACINTUS
MAŁACHOWSKI HAERES PATRONO SUO DEDICAT 1812 DIE 24 MAII AETATIS 75 ANNO”. I
przeznaczenie naszego kopca, branego początkowo za pozostałość po kopalni rudy,
staje się jasne. Kiedy i w jakich okolicznościach figura została zniszczona, nie
wiadomo. Do dziś na kopcu można znaleźć drobne elementy dawnej kamieniarki.
Szkoda. Samotny kopiec jest dziś jednym z niewielu śladów aktywności
Małachowskiego.
Figura św. Jacka z ul. Cegielnianej (uszkodzona, stan obecny). |