czwartek, 8 lutego 2018

O (świętym) Jacku i kopalni, której nie było

Dziś temat mało przemysłowy, ale nie do końca, bo o tematy hutniczo – górnicze ociera się w kilku kwestiach. Przynajmniej w trzech. Po pierwsze, poniższa historia w ogóle by nie wypłynęła, gdyby nie zgłębianie historii miejscowego przemysłu, a ściśle rzecz biorąc – górnictwa rud żelaza i tego co po nim zostało. Po drugie, osoba głównego bohatera, Jacka Małachowskiego - postaci nietuzinkowej i mocno zaangażowanej w rozwój przemysłu hutniczego. Wreszcie, miejsce akcji, czyli Bodzechów. Miejscowość, jakby nie było hutnicza. Usprawiedliwienie, wcale nie naciągane, znalazło się, sumienie jest czyste… a więc:
Pozostałości dawnych kopalń rud żelaza na południe od Kamiennej występują w postaci tzw. warpi, czyli mniejszych lub większych okrągławych usypisk, najczęściej z widocznym do dziś zapadliskiem po dawnym szybie kopalnianym. Ich duże skupiska występują w rejonie m.in. Jędrzejowic i Mychowa, a w sąsiedztwie Bodzechowa w Goździelinie i Moczydle. Kopiec, do złudzenia przypominający warpię górniczą, znajduje się i w Bodzechowie. Stoi samotnie pośrodku rozległego pola na południowych obrzeżach miejscowości. Jednak przy bliższych oględzinach okazuje się, że podobieństwo jest pozorne. Usypisko jest za strome jak na hałdę pokopalnianą, brak również typowego zapadliska poszybowego. A przede wszystkim kopiec nie jest zbudowany z charakterystycznych szarych iłów, jak wszystkie miejscowe hałdy górnicze. Skąd więc pokaźny pagór, z całą pewnością dzieło ludzkich rąk, na środku pola?

Typowa dla okolic Ostrowca hałda górnicza z widocznym
zapadliskiem poszybowym. Poniżej bodzechowski kopiec w różnych ujęciach.

 

Trzeba się cofnąć do przełomu XVIII/XIX w. W tym czasie właścicielem dóbr bodzechowskich był Jacek Małachowski, w latach 1786-1793 kanclerz wielki koronny. O jego zaangażowaniu w rozwój hutnictwa krajowego i upowszechnienie wiedzy technicznej pisaliśmy już szerzej (link). Po wycofaniu się z wielkiej polityki angażował siły i środki w swoich dobrach. Ufundował m.in. kościół w Ruszkowie, założył fabrykę fajansu w Ćmielowie oraz kafli piecowych w Denkowie. Miał przy tym Jaśnie Wielmożny fantazję i magnacki rozmach. Jeszcze sto lat temu krążyły po okolicy anegdoty „o tym szczególnie oryginalnym magnacie”. Jego dwór w Bodzechowie, gdzie gościł na balu samego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego był ponoć czerwono malowany, „o licznych i dziwacznie poprzystawianych skrzydłach”. Do kościoła w Ćmielowie zajeżdżał karetą zaprzężoną w szóstkę koni, którą robił rundę wokół rynku. Na jarmarku kazał wytoczyć beczkę okowity i patrzył ze śmiechem jak chłopi się o nią biją. Gdy zmarł, konduktowi żałobnemu towarzyszyła chmara ptactwa, które następnie obsiadło cały dach kościelny. No i jak to zwykle bywa w przypadku oryginałów do dziś nocami przechadza się po dawnym parku dworskim w Bodzechowie ubrany w kontusz i z szablą przy boku…
Niewiele zostało śladów po nim. Jednym z nich jest zachowana w Bodzechowie przy ul. Cegielnianej figura jego imiennika, św. Jacka. Stoi na wysokiej kolumnie, trzymając w rękach monstrancję i figurę Matki Boskiej. Święty od niedawna jest niestety niekompletny, gdyż przed kilku laty w niejasnych okolicznościach stracił głowę… Tymczasem okazuje się, że była jeszcze jedna, bliźniacza figura. W 1907 r. ks. Jan Wiśniewski w swoim „Dekanacie Opatowskim” pisał, że „za Bodzechowem w stronie Grocholic stoi w polu na kopcu figura św. Jacka…”. Identyczna jak ta zachowana, z tą różnicą, że ta z kopca posiadała napis: „HIACINTUS MAŁACHOWSKI HAERES PATRONO SUO DEDICAT 1812 DIE 24 MAII AETATIS 75 ANNO”. I przeznaczenie naszego kopca, branego początkowo za pozostałość po kopalni rudy, staje się jasne. Kiedy i w jakich okolicznościach figura została zniszczona, nie wiadomo. Do dziś na kopcu można znaleźć drobne elementy dawnej kamieniarki. Szkoda. Samotny kopiec jest dziś jednym z niewielu śladów aktywności Małachowskiego.

Figura św. Jacka z ul. Cegielnianej (uszkodzona, stan obecny). 
Powyżej: figura św. Jacka z ul. Cegielnianej przed uszkodzeniem (fot. W. Wiśniewska)
oraz nieistniejąca figura na kopcu wg J. Wiśniewskiego (1907 r.)