W 1887 r. w
wakacyjnym artykule „Z Feryj” zamieszczonym w Gazecie Radomskiej znalazł się
krótki opis huty w Bodzechowie. Czytamy:
„W tyle zostawiam Denków, mieścinę sławną
kiedyś z garnków glinianych, a następnie fabryki naczyń kamiennych, (…) na
prawo zaś uroczo, wśród starych drzew, położony Bodzechów, miejscowość fabryczną, własność pp. Kotkowskich.
Za
wzór wszelkim fabrykom i zakładom przemysłowym Bodzechów postawić można. Właściciele, administracja, robotnicy, to,
bez przesady, rodzina jedna. Wszyscy tam żyją, razem sobie radzą i pomagają. Intryg
nie znają tam wcale. Miejsca w administracji przechodzą z ojca na syna. Komu
dadzą posadę w fabrykach Bodzechowskich, może być pewien spokojnego kawałka
chleba do śmierci. To też i dobrobyt panuje wśród bodzechowskiej ludności
fabrycznej, a interesy fabryki w kwitnącym są stanie.”
Sielanka i
błogostan… I po co było emigrować? Przecież w tych czasach w Londynie grasował
Kuba Rozpruwacz, w Ameryce rabowano dyliżanse, Butch Cassidy napadał na
pociągi, bracia Earp i Doc Holiday zaciekle strzelali się z kowbojską bandą w
Tombstone, a Pat Garrett załatwił wreszcie Billy’ego Kida!
Poniosło mnie
za ocean, więc wracając do swojskiego „Dzikiego Wschodu” i na poważnie… Z opisu
sądzić można, że autor w Bodzechowie długo nie zabawił, a najpewniej w ogóle
nie zwiedzał miejscowej fabryki, tylko oglądał ją przejazdem w drodze z Denkowa
do Opatowa. Oparł się zapewne na relacjach z drugiej ręki, zasłyszanych. Te
wydają się dość cukierkowe, owszem, ale coś w tym jest. Ciekawe, że sporo ówczesnych
relacji wystawia zakładom bodzechowskim bardzo przyzwoite świadectwo.
XIX-wieczny komin fabryczny huty w Bodzechowie. |