sobota, 12 kwietnia 2014

Nietulisko - zapomniany zabytek

Nietulisko – ruiny walcowni z 1842 r. Chyba najwspanialszy zachowany zabytek dawnego przemysłu hutniczego w okolicy i od kilkudziesięciu lat temat przewodni pocztówek, folderów, przewodników i wszelkich materiałów promujących region czy powiat ostrowiecki…  Ruina od co najmniej 100 lat (wielka powódź 1903 r.), a ostatnio ruina chyląca się ku upadkowi ostatecznemu… przez co zaniepokojenie wyraziła nasza lokalna prasa, poświęcając walcowni artykuł pt. „Zapomniany zabytek”. Tu go można przeczytać w całości:
http://www.ostrowiecka.pl/ostrowiec-swietokrzyski/okolice/6361-zapomniany-zabytek
…choć nie wiem czy warto sobie zawracać głowę, bo w skrócie wygląda to tak: najpierw dowiadujemy się co NALEŻY ZROBIĆ aby zabytek uratować, a następnie dlaczego tego wszystkiego ZROBIĆ SIĘ NIE DA. Czyli przysłowiowa kwadratura koła.


Ponad 150 lat temu zakład w Nietulisku odwiedził niejaki Franciszek Maksymilian Sobieszczański. Zwiedzał kraj, zdobywał informacje, obserwował, szperał i węszył (to dobre słowa – ponoć wcześniej był współpracownikiem carskiej policji), a wrażenia zapisał w świetnej relacji pt. „Wycieczka archeologiczna w niektóre strony gubernii radomskiej odbyta w miesiącu wrześniu 1851 roku” (wyd. 1852). Nietuliskiem był zachwycony i oto co napisał:
Pyszny to zakład: budowle wielkie i na sposób angielski urządzone, porządek wzorowy, a zawiadowca człowiek światły, z zamiłowaniem i znajomością swego przedmiotu.
           Dla braku czasu zwiedziłem ten zakład późno wieczorem w towarzystwie dam i kilku ciekawych gości. Uprzejmy zawiadowca przygotował wszystko na nasze przyjęcie: w ruch puszczono koła, zapalono ognie, a tłum robotników z całym energicznym, górnika odznaczającego zapałem, przystąpił do dzieła. Trudno sobie wyobrazić ten szum i hałas z szaloną szybkością obracających się kół, ten sztuk młotów i syczenie poruszanych wodą maszyn. Dodajmy do tego, iż ziejące ogniem piece wpośród ciemności, w obszernym gmachu, tak fantastyczne i straszliwe rzucały światło, iż twarze robotników i wszystkich obecnych zdawały się być śmiertelną bladością pokryte i jak potępione duchy wyglądały. Kiedy zaś z rozpalonych pieców wyjęte żelazo długiemi kleszczami ciągnąc do rozmaitych maszyn wkładano, wtedy ogień i iskry zewsząd sypiące się, jeszcze okropniejszą im postać nadawały. Ogólna zaś całość tak dziwnie piękny i uroczy, a godny pędzla Rembrandta przedstawiała obraz, iż szczerze żałowałem, dlaczego który z naszych artystów tego cudnego widoku nie przeniósł na płótno”.
           Prawda, że opis kapitalny? Planowałem go zadedykować wszelkiej maści decydentom, w rękach których znajduje się los walcowni, ale nie wiem czy nie ustawiam za wysoko poprzeczki…