W
Bodzechowie dnia 11 stycznia r.b.
o godz. 6-tej rano Stanisław Rusinowicz, 16 lat liczący, zajęty pracą w
gwoździarni, wypadkowym sposobem zabity został na miejscu. Młodego robotnika
pochwycił pas skórzany, wprawiający w ruch maszynę gwoździarską; w okamgnieniu
też zakończył życie.
Matka zabitego otrzyma wynagrodzenie,
wynoszące 500 razy wzięty zarobek zmarłego, ponieważ tenże, jak zresztą wszyscy
pracownicy fabryk i zakładów bodzechowskich, ubezpieczeni są od nieszczęśliwych
wypadków w Towarzystwie „Rossya”.
Ta sama gazeta, kilka miesięcy
później podaje:
Z
Bodzechowa. W dniu 28 sierpnia
r.b. robotnik pracujący w walcowni w fabryce miejscowej, Tomasz Malec, liczący
lat 23, smarując maszynę pochwycony został przez tryby za rękę prawą. Ręka
zgruchotana. Chory został odesłany natychmiast do szpitala w Opatowie, gdzie
tegoż dnia dokonano amputacji ręki prawej poniżej łokcia. Los Malca
zabezpieczony, albowiem robotnicy fabryki Bodzechów ubezpieczeni są od
nieszczęśliwych wypadków w Towarzystwie „Rosya”.
A tymczasem korespondent Gazety
Radomskiej pisał z sąsiedniego Ostrowca:
Przed dwoma tygodniami [listopad 1889], w odlewni na Klimkiewiczowie, zdarzył się fatalny wypadek robotnikowi tej
fabryki, Stejgerwaldowi, mianowicie przy naoliwianiu maszyny tryby jej
zgruchotały i odcięły mu nogę. Wskutek szybkiego i nagłego upływu krwi, młody
ten, osiemnastoletni ślusarz, wkrótce skończył życie, a z nim i swą karyerę
fabryczną. W kilka dni potem, chory już dość dawno ojciec jego, także rozstał
się z tym światem. Pozostała po tym ostatnim żona wraz z kilkorgiem jeszcze
drobnych dzieci, ze stratą pracującego na nich wszystkich syna, pozbawioną jest
środków utrzymania, ma więc być podobno wynagrodzona przez zarząd setką rubli.
(…) Nie spieszą się panowie fabrykanci z naśladowaniem tych dzielnych a
nielicznych firm, jakie poczyniły już kroki dla ubezpieczenia życia swych
pracowników! Bo i po co, wszak ich nigdy nie zabraknie?!...
Kąśliwe i
celne uwagi dziennikarza z perspektywy czasu nabrały gorzkiego posmaku. Ostatecznie
to właśnie „dzielne” zakłady bodzechowskie upadły, nie wytrzymując konkurencji „panów
fabrykantów” z Ostrowca.