czwartek, 25 września 2014

Sic transit gloria mundi

Po dłuższej przerwie letnio-wakacyjnej wracamy do przemysłowej tematyki. Zanim o konkretnych rzeczach, krótko, tytułem przypomnienia i podsumowania kilka spraw z ostatnich miesięcy. Nie było ich wiele bo i sezon ogórkowy… ale:

Przede wszystkim w sierpniu odbyły się XLVIII Dymarki Świętokrzyskie. Wielkie święto miłośników antyku a zwłaszcza starożytnych technik hutniczych. Wszystko za sprawą realizowanego z dużym powodzeniem od kilku lat przez Świętokrzyskie Stowarzyszenie Dziedzictwa Przemysłowego projektu „Człowiek i Żelazo w pierwszych wiekach naszej ery”. Więcej o projekcie na stronie www.dymarki.com, a kto nie był na tegorocznych dymarkach, liczne fotorelacje z imprezy znajdzie na facebookowym fanpage’u Dymarek Świętokrzyskich (https://www.facebook.com/Dymarki)

Sprawa druga. Czas jakiś temu w Gazecie Ostrowieckiej ukazał się materiał na temat podostrowieckiego górnictwa rud żelaza i prowadzonej aktualnie inwentaryzacji reliktów dawnych kopalń. Tu można artykuł przeczytać w całości:
http://www.ostrowiecka.pl/publicystyka/wywiady/6515-ostrowiecki-archeolog-bada-relikty-kopal-rud-elaza. Sygnalizowałem już parę razy, że temat będę sukcesywnie przedstawiał. To już niebawem. O jednej sprawie jeszcze tylko wspomnę. W powyższym materiale prasowym znalazł się apel do mieszkańców z prośbą o podzielenie się informacjami na temat kopalń. A nuż ktoś coś wie, posiada jakieś archiwalia czy zapamiętał opowieść dziadka… Odzew przerósł najśmielsze oczekiwania! Napłynęło mnóstwo informacji i cennych wskazówek!  Bardzo dziękuję wszystkim za pomoc, liczę na więcej i dalszą współpracę! Oto co znaczy potęga mediów…

I sprawa trzecia, tytułowa. Co jakiś czas jak bumerang wraca sprawa ruin walcowni w Nietulisku. W lokalnej telewizji obejrzeć można było taki oto materiał:
            

I co z niego wynika? Ano nic. To samo co zwykle od lat: są pomysły na obiekt (raczej mgliste zresztą i bez konkretu), jest koncepcja zagospodarowania, ale przecież nie ma pieniędzy, a teren duży, ciężko, wiecie, gospodarować i utrzymać, a tu jeszcze skomplikowane kwestie własności, etc. no ale przecież „to nasza perełka, niestety, trochę (sic!) zaniedbana; bolejemy nad tym”. Czyżby? Mam wrażenie, że „bolejemy” niezbyt szczerze i nie mam tu na myśli tylko urzędników gminy Kunów. Obawiam się, że los tego zabytku, podobnie zresztą jak i innych, nikogo z decydentów specjalnie nie interesuje. Załamywać ręce nad losem walcowni, płakać i udawać troskę to każdy potrafi, ale już „robić to ni ma komu”, jak mawiał klasyk. Dowód? Już w okresie międzywojennym (1939)  to, co zostało z walcowni w Nietulisku po powodzi z 1903 r. tak opisywał ks. A. Bastrzykowski:
            Wspaniałe ciosem wyłożone i z ciosu wystawione okazałej budowy nieczynne szluzy, sterczące ruiny pozostałe z dawnej walcowni, opuszczony, zatęchły i okazały dom (gdzie mieszkał zarząd), zarośnięty chwastami staw i kanały, walące się ogrodzenie niszczone przez amatorów cudzej własności, przetrzebione przez nieuczciwych dzierżawców wspaniałe drzewa w parku, ogólna martwota i wiejąca zewsząd pustka, niezmierne przygnębiające robią wrażenie. Tam gdzie był przez lat sześćdziesiąt z górą ruch i życie, wrzała praca, od czasu do czasu odbywały się huczne zabawy, dzisiaj wszystko wieje pustką i melancholją. Sic transi gloria mundi.
            Minęło prawie 80 lat a różnicy prawie żadnej. O, pardon, teraz ks. Bastrzykowski mógłby chociaż poharatać w ping-ponga albo pograć w szachy plenerowe… Tyle że korty, szachy i koszenie trawy żadną miarą nie mogą być odtrąbione za sukces bo nie mają ŻADNEGO wpływu na stan zachowania zabytku, a zdaje się, że to o jego ratowanie wszystkim (?) chodzi!?