sobota, 28 lutego 2015

Kuźniaki

Może czas oddalić się od Kamiennej i wyskoczyć gdzieś dalej. Na przykład nad Łośną – „Wierną Rzekę” Żeromskiego. Miejscowość Kuźniaki, gmina Strawczyn, powiat kielecki. A w niej pozostałości zakładu hutniczego z ruiną wielkiego pieca – jednego z flagowych zabytków Staropolskiego Okręgu Przemysłowego.
Głównym punktem założenia jest oczywiście wielki piec. Zbudowany z łamanego kamienia w kształcie ściętego ostrosłupa. Monumentalny może nie jest (o ile ktoś szuka wrażeń na skalę piramid), ale za to jest jednym z bardzo niewielu, a przy tym świetnie zachowanych założeń tego typu w Polsce. Do pieca przylegają nikłe pozostałości jednego z budynków fabrycznych. Poza tym zachowały się części dawnego układu wodnego, bez którego zakład nie mógł się obyć: staw z groblą, resztki tam i upustów oraz sklepiony podziemny kanał .
Piec w Kuźniakach wzmiankowany jest już w 1782 r. w dziele księdza Józefa Osińskiego „Opisanie polskich żelaza fabryk”, które jest, nawiasem mówiąc, kapitalnym świadectwem XVIII-wiecznej kondycji polskiego górnictwa i hutnictwa żelaza. W I poł. XIX w. działała przy piecu kuźnica wodna, potem fryszerki. W latach 1860-1870 wybudowano nowy wielki piec, przebudowany następnie przed 1890 r. Huta definitywnie zakończyła działalność w 1897 r. kiedy wyczerpały się złoża miejscowej rudy. 




niedziela, 15 lutego 2015

Bodzechów 1887 r.

W 1887 r. w wakacyjnym artykule „Z Feryj” zamieszczonym w Gazecie Radomskiej znalazł się krótki opis huty w Bodzechowie. Czytamy:
W tyle zostawiam Denków, mieścinę sławną kiedyś z garnków glinianych, a następnie fabryki naczyń kamiennych, (…) na prawo zaś uroczo, wśród starych drzew, położony Bodzechów, miejscowość fabryczną, własność pp. Kotkowskich.
Za wzór wszelkim fabrykom i zakładom przemysłowym Bodzechów postawić można. Właściciele, administracja, robotnicy, to, bez przesady, rodzina jedna. Wszyscy tam żyją, razem sobie radzą i pomagają. Intryg nie znają tam wcale. Miejsca w administracji przechodzą z ojca na syna. Komu dadzą posadę w fabrykach Bodzechowskich, może być pewien spokojnego kawałka chleba do śmierci. To też i dobrobyt panuje wśród bodzechowskiej ludności fabrycznej, a interesy fabryki w kwitnącym są stanie.
Sielanka i błogostan… I po co było emigrować? Przecież w tych czasach w Londynie grasował Kuba Rozpruwacz, w Ameryce rabowano dyliżanse, Butch Cassidy napadał na pociągi, bracia Earp i Doc Holiday zaciekle strzelali się z kowbojską bandą w Tombstone, a Pat Garrett załatwił wreszcie Billy’ego Kida!
Poniosło mnie za ocean, więc wracając do swojskiego „Dzikiego Wschodu” i na poważnie… Z opisu sądzić można, że autor w Bodzechowie długo nie zabawił, a najpewniej w ogóle nie zwiedzał miejscowej fabryki, tylko oglądał ją przejazdem w drodze z Denkowa do Opatowa. Oparł się zapewne na relacjach z drugiej ręki, zasłyszanych. Te wydają się dość cukierkowe, owszem, ale coś w tym jest. Ciekawe, że sporo ówczesnych relacji wystawia zakładom bodzechowskim bardzo przyzwoite świadectwo.

XIX-wieczny komin fabryczny huty w Bodzechowie.