czwartek, 31 grudnia 2015

Przedświt. Mazowieckie Centrum Metalurgiczne

Stary rok zakończymy wypadem na zachodnie Mazowsze. A konkretnie na starożytne Mazowsze. To tu, na Równinie Łowicko-Błońskiej, w okresie od II w. p.n.e do IV w. n.e. funkcjonował drugi co wielkości ośrodek produkcji żelaza „barbarzyńskiej” Europy.
Mazowieckie Centrum Metalurgiczne to fenomen porównywalny z największym „barbarzyńskim” zagłębiem hutniczym w Górach Świętokrzyskim, ale i znacznie się od niego różniącym. Hutnictwo mazowieckie rozwijało się w obrębie wielkich osad, które specjalizowały się w tego typu działalności. Towarzyszące osadom pola „dymarkowe” były ogromne, a liczba przeprowadzonych na nich wytopów liczona jest w tysiącach. Dla przykładu, liczbę pieców na osadzie w Milanówku-Falęcinie szacuje się na ok. 15 tysięcy! Na całym obszarze Mazowieckiego Centrum Metalurgicznego mogło ich funkcjonować nawet 150 tysięcy. Piece, podobnie jak w Górach Świętokrzyskich i innych starożytnych ośrodkach hutniczych, były piecami jednorazowego użytku i składały się z dwóch zasadniczych części – naziemnej, czyli glinianego szybu oraz zagłębionej w ziemię jamy, tzw. kotlinki, służącej do magazynowania żużla. Tenże żużel jest dziś z reguły jedynym i najważniejszym materialnym śladem starożytnego wytopu. Ale też na Mazowszu w obrębie osad odkrywane są ślady pozostałych faz procesu metalurgicznego – kopalnie rudy i gliny, prażaki, piece wapiennicze, pracownie kowalskie i paleniska.
Badaniami i ochroną dziedzictwa dawnych hutników zajmuje się Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego im. Stefana Woydy w Pruszkowie, które uruchomiło znakomitą wystawę pt. „PRZEDŚWIT – Mazowieckie Centrum Metalurgiczne z przełomu er”.

Poniżej galeria. Do siego roku!





środa, 23 grudnia 2015

Badania geofizyczne

Jakiś czas temu pojawiła się idea, aby przy okazji zainteresowań lokalnym górnictwem rudnym wykorzystać nowoczesne metody badawcze. Chodzi o badania geofizyczne, a konkretnie dwie metody - magnetyczną i elektrooporową. Pierwsza z nich opiera się na pomiarach naturalnego pola magnetycznego Ziemi i wykrywaniu w nim anomalii wywołanych działalnością człowieka (wszelkie wkopy, paleniska, pozostałości architektury, etc.). Metoda elektrooporowa polega na pomiarze zmian oporności pozornej gruntu. Zaburzenia w naturalnych warstwach geologicznych wykrywane są na podstawie ich kontrastu z otoczeniem. To tak w skrócie.
Wybór padł na grupę obiektów będących prawdopodobnie pozostałością XIX-wiecznej kopalni „Seweryn” w Goździelinie. Nieprzypadkowo. Hałdy górnicze (warpie) dawnych kopalń posiadają z reguły po środku ślad po dawnym szybie w postaci charakterystycznego zapadliska. Lecz nie te z Goździelina. Na hałdach urobku, wskazujących miejsca dawnych robót górniczych brak śladów po szybach. A być kiedyś musiały, jak w każdych kopalniach głębinowych. Tyle że powierzchnia tych hałd od wielu lat użytkowana jest rolniczo. Lata orki zrobiły swoje, zniwelowały powierzchnię terenu i miejsca dawnych szybów kopalni. W jednym przypadku znikła nawet cała warpia, choć tu użyto już ciężkiego sprzętu…

Obszar badań - pozostałości kopalni "Seweryn" w Goździelinie.
Okazja do przeprowadzenia pomiarów pojawiła się za sprawą przyjaciół z Krakowa (Mex&Zdziombel!) specjalizujących się w tego typu akcjach badawczych. Jedna uwaga – nie były to „rasowe”, pełnowymiarowe badania, a raczej eksperyment. Próba uzyskania odpowiedzi na pytanie, czy metoda sprawdzi się w tego typu poszukiwaniach. Sprawdziła się. Na wizualizacji wyników pomiarów (poniżej) przeprowadzonych na jednej z hałd widoczna jest wyraźna anomalia. To bezsprzecznie ślad po dawnym, niewidocznym już w terenie szybie.

           
                         

środa, 11 listopada 2015

Fantastyczna 13-tka

   Z okazji Narodowego Święta Niepodległości, coś ku pokrzepieniu serc. Liga Niezwykłych Dżentelmenów, czyli egzemplifikacje hutniczych profesji i spec-służby Zakładów Ostrowieckich w okresie międzywojennym.

Lata 30-te XX w., autor nieznany.
Zdjęcie ze zbiorów MCK w Ostrowcu Św.

wtorek, 3 listopada 2015

Kamieniołom Bodzechowski

Krótka historia tytułowego miejsca:
Dawny kamieniołom, zwany bodzechowskim lub ostrowieckim położony jest w południowej części rezerwatu przyrody „Krzemionki Opatowskie”, w bliskim sąsiedztwie prahistorycznych kopalń krzemienia (http://krzemionki.pl/). Wcina się w północne zbocze rozległej, suchej doliny (tzw. dolina sudolska). Założony został na potrzeby miejscowego hutnictwa – wydobywano tu wapień na topnik do wielkich pieców. Od kiedy? W niektórych publikacjach znaleźć można informacje, jakoby w tym miejscu wydobywano wapień systemem sztolniowym już w I połowie XIX w. Kuszące, ale raczej nieprawdziwe; nie znajdujemy żadnego potwierdzenia tego faktu w źródłach. Pewne informacje pochodzą dopiero z początku XX w. Wtedy to, w lasach będących własnością Towarzystwa Zakładów Żelaznych Bodzechów istniał kamieniołom o nazwie Krzemionki. Do kamieniołomu doprowadzony był tor kolejowy biegnący od głównej linii Iwanogrodzko – Dąbrowskiej. W 1911 r. teren został zakupiony przez Towarzystwo Akcyjne Wielkich Pieców i Zakładów Ostrowieckich. W okresie międzywojennym miejsce znane było pod nazwą kopalni „Wapień”. Ostrowiecka huta eksploatowała tu pokłady wapieni przez kolejne kilkadziesiąt lat, aż do wiosny 1960 r., kiedy wydobycie ostatecznie wstrzymano. Bazą surowcową dla ówczesnej huty im. M. Nowotki stało się złoże wapieni w nowym kamieniołomie „Lipnik”. 
Od roku 1960 teren nieczynnego już kamieniołomu stopniowo był zamieniany w wysypisko odpadów przemysłowych ostrowieckiej huty. Z czasem hutnicze odpady wypełniły kamieniołom, a zwały żużla utworzyły gigantyczną hałdę. W latach 90-tych ruszył proces likwidacji wysypiska. Rozpoczęto przeróbkę żużla, a uzyskane kruszywo posłużyło jako materiał do podbudowy dróg. Rekultywacja terenu zakończyła się ostatecznie dopiero w ostatnich latach. W jej efekcie odsłonięto i pozostawiono jako odkrywkę geologiczną część dawnego kamieniołomu. 

1928 r. Fot. nieznany
ok. 1957 r. Fot. D. Kostkowski
2009 r. Fot. A. Jedynak
2015 r. Fot. erasmusminerator

niedziela, 5 lipca 2015

Żelazko i perlik

Znalezione w Świrnie…
Niewielka, mosiężna aplikacja z godłem górniczym. A więc skrzyżowane górnicze młotki – żelazko (krótki kilof) i perlik (młot). Aplikacja była częścią górniczego munduru, najpewniej czapki. Na podstawie formy i kształtu narzędzi można sądzić, że rzecz pochodzi z pocz. XX w., bądź z okresu międzywojennego. Jak znalazła się Świrnie?
Jedyne kopalnie jakie funkcjonowały w rejonie Świrny, to kopalnie rud żelaza. Przez większą część XIX w. aż do początków następnego stulecia prężnie działały w sąsiednich Jędrzejowicach i Mychowie, podobnie w niedalekiej Szewnie. Czy aplikacja należała do jakiegoś urzędnika górniczego pracującego w tutejszych kopalniach? Niewykluczone, zwłaszcza, że w sąsiadujących ze Świrną Jędrzejowicach stoi do dziś, wpisany do rejestru zabytków dom zawiadowcy kopalń. A ten na pewno miał na stanie mundur.
A co jeżeli aplikacja pochodzi z okresu międzywojennego? W tym czasie lokalne kopalnie zakończyły już działalność, ale spora część miejscowych, górników z dziada pradziada, znalazła zatrudnienie w kopalniach rudy należących do Zakładów Starachowickich. Nie chwaląc się, w tej liczbie i pradziad niżej podpisanego. Czy do jednego z nich należała zguba? Nigdy nie dojdziemy, ale faktem jest, że prawie 100 lat temu ktoś paradował po Świrnie w górniczym mundurze. 




środa, 15 kwietnia 2015

Hereditas Minariorum

Dziś przedział literacki. News książkowy trochę spóźniony, ale wart odnotowania. Ukazał się pierwszy numer czasopisma Hereditas Minariorum. Nowe wydawnictwo Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii Politechniki Wrocławskiej jest merytoryczną kontynuacją świetnej serii „Dzieje górnictwa – element europejskiego dziedzictwa kultury”. Publikacja adresowana jest do wszystkich zainteresowanych dziejami górnictwa, historią myśli i techniki górniczej, eksploracją i badaniem obiektów pogórniczych czy zagadnieniami dotyczącymi ich zabezpieczenia i udostępniania. Ramy czasowe szerokie – od starożytności po współczesność. Słowem – hereditas minariorum
W wydawnictwie znalazł się artykuł poświęcony historii górnictwa rud żelaza w rejonie Ostrowca Świętokrzyskiego. Do przeczytania/pobrania tutaj: LINK


poniedziałek, 2 marca 2015

Strajk górników

Rewolucyjny rok 1905 przyniósł falę robotniczych protestów w całym Królestwie Polskim. Nie inaczej było w hutniczym Ostrowcu i okolicach. Efektem licznych strajków, ulicznych manifestacji i wieców było proklamowanie w grudniu 1905 r. Republiki Ostrowieckiej. Motorem napędowym robotniczych protestów była załoga największych w regionie Zakładów Ostrowieckich, ale strajkowali też m.in. robotnicy huty Bodzechów,  okolicznych cegielni i tartaków oraz górnicy pracujący w miejscowych kopalniach rudy żelaza.
Strajk górników wybuchł dokładnie 110 lat temu, 2 marca 1905 r. Tak te wydarzenia opisywał Ignacy Boerner (1875-1933), inżynier z Zakładów Ostrowieckich, działacz niepodległościowy i szef lokalnego komitetu PPS:
Tegoż (…) dnia rozpoczął się strajk na kopalniach rudy żelaznej „Januszew” i „Goldowo” [chodzi o kopalnie „Janusz” i „Giełdawy” – przyp. EM], należących do Ostrowieckich Zakładów Hutniczych. Dnia 5 marca przyłączyli się do strajku robotnicy kopalni „Zygmunt”. Pertraktacje w sprawie żądań górników prowadziłem osobiście poufnie z zawiadowcą kopalń panem Piskorzem i jego zastępcą inż. Zawadzkim. Dnia 7 marca Dyrekcja jednak odrzuciła żądania strajkujących. Wówczas dyrekcja została powiadomiona, że jeżeli słusznych żądań strajkujących nie uwzględni, Komitet ogłosi ogólny strajk w Zakładach. Dnia 8 marca uwzględniła żądania strajkujących i strajk tego dnia został zakończony.”
Mnożyły się i drobne incydenty. Dla przykładu, na maszcie piorunochronu w jednej z kopalń w rejonie Jędrzejowic wywieszono czerwony sztandar. Dokonał tego ponoć niejaki Swat, pomocnik maszynisty obsługującego lokomobilę i pompy. Dochodzenie prowadziła sprowadzona z Ostrowca żandarmeria. Górnicy nie wydali sprawcy. Kolejny strajk w kopalniach rozpoczął się 12 września. Zakończył się pomyślnie dla górników tydzień później. W następstwie protestów zostały spełnione niektóre z postulatów. Otwarto między innymi szkołę dla dzieci górników w Jędrzejowicach, jednak po dwóch latach placówkę zlikwidowano.


sobota, 28 lutego 2015

Kuźniaki

Może czas oddalić się od Kamiennej i wyskoczyć gdzieś dalej. Na przykład nad Łośną – „Wierną Rzekę” Żeromskiego. Miejscowość Kuźniaki, gmina Strawczyn, powiat kielecki. A w niej pozostałości zakładu hutniczego z ruiną wielkiego pieca – jednego z flagowych zabytków Staropolskiego Okręgu Przemysłowego.
Głównym punktem założenia jest oczywiście wielki piec. Zbudowany z łamanego kamienia w kształcie ściętego ostrosłupa. Monumentalny może nie jest (o ile ktoś szuka wrażeń na skalę piramid), ale za to jest jednym z bardzo niewielu, a przy tym świetnie zachowanych założeń tego typu w Polsce. Do pieca przylegają nikłe pozostałości jednego z budynków fabrycznych. Poza tym zachowały się części dawnego układu wodnego, bez którego zakład nie mógł się obyć: staw z groblą, resztki tam i upustów oraz sklepiony podziemny kanał .
Piec w Kuźniakach wzmiankowany jest już w 1782 r. w dziele księdza Józefa Osińskiego „Opisanie polskich żelaza fabryk”, które jest, nawiasem mówiąc, kapitalnym świadectwem XVIII-wiecznej kondycji polskiego górnictwa i hutnictwa żelaza. W I poł. XIX w. działała przy piecu kuźnica wodna, potem fryszerki. W latach 1860-1870 wybudowano nowy wielki piec, przebudowany następnie przed 1890 r. Huta definitywnie zakończyła działalność w 1897 r. kiedy wyczerpały się złoża miejscowej rudy. 




niedziela, 15 lutego 2015

Bodzechów 1887 r.

W 1887 r. w wakacyjnym artykule „Z Feryj” zamieszczonym w Gazecie Radomskiej znalazł się krótki opis huty w Bodzechowie. Czytamy:
W tyle zostawiam Denków, mieścinę sławną kiedyś z garnków glinianych, a następnie fabryki naczyń kamiennych, (…) na prawo zaś uroczo, wśród starych drzew, położony Bodzechów, miejscowość fabryczną, własność pp. Kotkowskich.
Za wzór wszelkim fabrykom i zakładom przemysłowym Bodzechów postawić można. Właściciele, administracja, robotnicy, to, bez przesady, rodzina jedna. Wszyscy tam żyją, razem sobie radzą i pomagają. Intryg nie znają tam wcale. Miejsca w administracji przechodzą z ojca na syna. Komu dadzą posadę w fabrykach Bodzechowskich, może być pewien spokojnego kawałka chleba do śmierci. To też i dobrobyt panuje wśród bodzechowskiej ludności fabrycznej, a interesy fabryki w kwitnącym są stanie.
Sielanka i błogostan… I po co było emigrować? Przecież w tych czasach w Londynie grasował Kuba Rozpruwacz, w Ameryce rabowano dyliżanse, Butch Cassidy napadał na pociągi, bracia Earp i Doc Holiday zaciekle strzelali się z kowbojską bandą w Tombstone, a Pat Garrett załatwił wreszcie Billy’ego Kida!
Poniosło mnie za ocean, więc wracając do swojskiego „Dzikiego Wschodu” i na poważnie… Z opisu sądzić można, że autor w Bodzechowie długo nie zabawił, a najpewniej w ogóle nie zwiedzał miejscowej fabryki, tylko oglądał ją przejazdem w drodze z Denkowa do Opatowa. Oparł się zapewne na relacjach z drugiej ręki, zasłyszanych. Te wydają się dość cukierkowe, owszem, ale coś w tym jest. Ciekawe, że sporo ówczesnych relacji wystawia zakładom bodzechowskim bardzo przyzwoite świadectwo.

XIX-wieczny komin fabryczny huty w Bodzechowie.

piątek, 16 stycznia 2015

Nietulisko, Sielpia i Bank Polski

Od 22 kwietnia 1833 r. kierownictwo nad rządowym górnictwem i hutnictwem Królestwa Polskiego przejął Bank Polski, ściślej Wydział Górnictwa Rządowego Banku Polskiego. Instytucja, powołana w 1828 r., od początku istnienia finansowała rozbudowę przemysłu Królestwa, czym w owym czasie kierował książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki. Po klęsce powstania listopadowego (i politycznym upadku Lubeckiego), wobec zadłużenia rządowego górnictwa i hutnictwa, bezpośredni zarząd nad nim przekazano Bankowi Polskiemu. W ciągu dziesięcioletniej działalności (1833-1843) instytucja wydała na rozwój przemysłu ponad 40 mln. zł polskich. Rządowe górnictwo i hutnictwo zostało podzielone na trzy okręgi: wschodni, zachodni i północny, które z kolei dzieliły się na oddziały. Okręg wschodni, z siedzibą zarządu w Suchedniowie, obejmował w przybliżeniu obszar Zagłębia Staropolskiego w międzyrzeczu Wisły, Pilicy i Nidy. Bank przeprowadził tam szereg  inwestycji. W wielu zakładach przebudowano dotychczasowe wielkie piece, budowano też od podstaw nowe huty (Starachowice), pudlingarnie i walcownie. Także w tym okresie powstała walcownia w Nietulisku oraz pudlingarnia z kompleksem walcowni w Sielpi Wielkiej.
W tych dwóch miejscowościach zachowały się ciekawe świadectwa inwestycyjnej działalności Banku Polskiego. Na ścianie szczytowej magazynu walcowni w Nietulisku oraz na jednym z budynków fabrycznych w Sielpi znajdują się identyczne żeliwne tablice z łacińskim napisem o treści:

AUSPICIIS. AUGUSTISS: NICOLAI I
IMPER: TOT: RUSS: REG: POL:
VICARIO REGNI CELSISS: IOANNE PRINC: VARSAV:
PRAEFECTO MENSAE PUBL: POLONIAE
FODINAS ADMINISTRANTES
Ao MDCCCXLII.

W tłumaczeniu brzmi on:

POD OPIEKĄ NAJSZCZĘŚLIWIEJ PANUJACEGO MIKOŁAJA I
CESARZA WSZECHROSYJSKIEGO, KRÓLA POLSKIEGO
ZA CZASÓW NAMIESTNIKA JANA KSIĘCIA WARSZAWSKIEGO
STARANIEM PREZESA BANKU POLSKIEGO
TABLICĘ TĘ WYSTAWILI ZARZĄDZAJĄCY ZAKŁADAMI FABRYCZNYMI
W ROKU 1842

Wymieniony w tekście prezes Banku Polskiego to Józef Lubowidzki, wieloletni szef instytucji. Ciekawostką może być fakt, że wiceprezesem Banku był w tym okresie hr. Henryk Łubieński, od 1839 r. właściciel dóbr ostrowieckich i inicjator budowy huty Klimkiewiczów. Najciekawszy jest jednak wzmiankowany „namiestnik Jan książę warszawski”. To nie kto inny jak sam gen. Iwan Paskiewicz, wódz naczelny armii rosyjskiej tłumiącej powstanie listopadowe, polakożerca i rusyfikator. W nagrodę za zdławienie powstania i zajęcie Warszawy otrzymał tytuł księcia warszawskiego i mianowany został namiestnikiem carskim w Królestwie Polskim. Był nim aż do śmierci w 1856 r., a okres jego rządów przeszedł do historii jako „noc paskiewiczowska”. To tak na marginesie.

Sielpia Wielka...
...i Nietulisko