czwartek, 30 stycznia 2014

Obrazki z życia (?) robotników

W początkach 1890 r. Gazeta Radomska donosiła:
W Bodzechowie dnia 11 stycznia r.b. o godz. 6-tej rano Stanisław Rusinowicz, 16 lat liczący, zajęty pracą w gwoździarni, wypadkowym sposobem zabity został na miejscu. Młodego robotnika pochwycił pas skórzany, wprawiający w ruch maszynę gwoździarską; w okamgnieniu też zakończył życie.
Matka zabitego otrzyma wynagrodzenie, wynoszące 500 razy wzięty zarobek zmarłego, ponieważ tenże, jak zresztą wszyscy pracownicy fabryk i zakładów bodzechowskich, ubezpieczeni są od nieszczęśliwych wypadków w Towarzystwie „Rossya”.

Ta sama gazeta, kilka miesięcy później podaje:
Z Bodzechowa. W dniu 28 sierpnia r.b. robotnik pracujący w walcowni w fabryce miejscowej, Tomasz Malec, liczący lat 23, smarując maszynę pochwycony został przez tryby za rękę prawą. Ręka zgruchotana. Chory został odesłany natychmiast do szpitala w Opatowie, gdzie tegoż dnia dokonano amputacji ręki prawej poniżej łokcia. Los Malca zabezpieczony, albowiem robotnicy fabryki Bodzechów ubezpieczeni są od nieszczęśliwych wypadków w Towarzystwie „Rosya”.


A tymczasem korespondent Gazety Radomskiej pisał z sąsiedniego Ostrowca:
Przed dwoma tygodniami [listopad 1889], w odlewni na Klimkiewiczowie, zdarzył się fatalny wypadek robotnikowi tej fabryki, Stejgerwaldowi, mianowicie przy naoliwianiu maszyny tryby jej zgruchotały i odcięły mu nogę. Wskutek szybkiego i nagłego upływu krwi, młody ten, osiemnastoletni ślusarz, wkrótce skończył życie, a z nim i swą karyerę fabryczną. W kilka dni potem, chory już dość dawno ojciec jego, także rozstał się z tym światem. Pozostała po tym ostatnim żona wraz z kilkorgiem jeszcze drobnych dzieci, ze stratą pracującego na nich wszystkich syna, pozbawioną jest środków utrzymania, ma więc być podobno wynagrodzona przez zarząd setką rubli. (…) Nie spieszą się panowie fabrykanci z naśladowaniem tych dzielnych a nielicznych firm, jakie poczyniły już kroki dla ubezpieczenia życia swych pracowników! Bo i po co, wszak ich nigdy nie zabraknie?!...

Kąśliwe i celne uwagi dziennikarza z perspektywy czasu nabrały gorzkiego posmaku. Ostatecznie to właśnie „dzielne” zakłady bodzechowskie upadły, nie wytrzymując konkurencji „panów fabrykantów” z Ostrowca.

piątek, 10 stycznia 2014

200 lat huty w Ostrowcu, cz. 1

Miniony rok upłynął pod znakiem obchodów 200 urodzin ostrowieckiej huty. Miało być hucznie, uroczyście i naukowo, a władze miasta zachęcały mieszkańców do „refleksji nad przemysłowymi korzeniami tożsamości kulturowej Ostrowca Świętokrzyskiego”. Refleksji było co niemiara, zwłaszcza nad piwem i kaszanką z grilla na festynie w parku miejskim. Były też ordery i odznaczenia. Kto zasłużył – dostał order, kto był głodny – został nakarmiony, a kto chciał liznąć wiedzy… mógł przecież w domu coś poczytać! Ot, taka refleksja mieszkańca nad przebiegiem obchodów… Ale nieważne, nie o tym miało być.


Rzecz w rocznicowych datach: 1813-2013, przy których należy się odrobina wyjaśnień. Rok 1813 dający, jak chcą niektórzy, początek ostrowieckiej hucie to data TRADYCYJNA, więc niekoniecznie rzeczywista. W tym roku, jak podaje Hieronim Łabęcki w pracy „Górnictwo w Polsce” (1841) miał zostać założony wielki piec w osadzie Kuźnia (obecnie dzielnica Ostrowca). Fundatorem był Jerzy Dobrzański, ówczesny właściciel dóbr ostrowieckich. Uporządkujmy nieco fakty.
Jerzy Dobrzański został właścicielem dóbr ostrowieckich w roku 1808. Jak czytamy w dokumentach „…fabryki kuźnicze właściciel (…) zaraz po nabyciu dóbr (…) w r. 1808 zaczął erygować i wkrótce do najdoskonalszego doprowadził stanu”. „Zaraz po…”, „wkrótce” czyli kiedy? Pozwolenie „na założenie pieca żelaznego” uzyskał Dobrzański już 22 lutego 1809 roku, ale z jakiegoś powodu przez prawie trzy kolejne lata nie udało się zrealizować inwestycji. Wystąpił więc z kolejną prośbą o pozwolenie w 1811 roku. Na 19 grudnia tego roku datowane jest pismo skierowane do ministra skarbu z prośbą o zaopiniowanie wniosku Dobrzańskiego. Tak więc, pomiędzy 1808 a 1811 rokiem huta z całą pewnością jeszcze nie istniała.
Idźmy dalej i przypatrzmy się okresowi 1812-1814. Tu pojawiają się inne problemy, tym razem natury politycznej. Wojna. Według niektórych źródeł Jerzy Dobrzański był aktywnym uczestnikiem wydarzeń tego okresu. Brał udział w wojnie 1812 roku (Smoleńsk, Borodino), walczył też po Lipskiem (październik 1813), gdzie został ranny (stracił nogę) i dostał się do szwedzkiej niewoli. Przetrzymywany był ponoć na Gotlandii, skąd pod koniec 1814 r. wrócił do kraju. To mocny argument przeciwko przyjętej dacie założenia huty w Kuźni. Nie da się jednocześnie tracić nogi nad Elsterą w Królestwie Saksonii i budować huty nad Kamienną w Księstwie Warszawskim… Tyle tylko, że w napoleońskim życiorysie ostrowieckiego dziedzica obecne są znaki zapytania. Wiemy skądinąd, że we wrześniu 1812 r. Dobrzański przebywał we własnym dworze w Częstocicach. Nie mógł więc żadną miarą uczestniczyć w bitwach pod Smoleńskiem oraz Borodino (sierpień-wrzesień), a prawdopodobnie w ogóle nie wziął udziału w wyprawie na Moskwę. To z kolei stawia pod znakiem zapytania wiarygodność przekazu o jego uczestnictwie w wydarzeniach z lat 1813-1814. Może więc w tym okresie Dobrzański wcale nie bił się za Cesarza, a spokojnie (i na obu nogach) budował hutę w swoich włościach? Być może, ale czas był wybitnie niesprzyjający dla wszelkich inwestycji. Przemarsze wojsk, rekwizycje, kontrybucje, ewakuacja rządu, kraj w ruinie…
Najwcześniejszy opis zakładu w Kuźni pochodzi z roku 1816. Czytamy w nim, że w dobrach ostrowieckich znajdują się „…nowo wystawione wielkie fabryki żelazne” a ich budynki są „…zupełnie nowe, podług najlepszej architektury postawione”. I znów, co oznacza „nowe”? Sprzed roku, dwu, pięciu lat? Z treści dokumentu wynika, ze zakład jeszcze nie przynosi pełnego dochodu, a jego zdolność produkcyjna podawana jest szacunkowo. Oznacza to, że albo jeszcze nie pracuje, albo nie pracuje „pełną parą”, albo dopiero zaczął pracować, co uniemożliwia oszacowanie jego wartości i mocy przerobowej w skali roku.
Kiedy więc powstał pierwszy wielki piec w dobrach ostrowieckich? Konkretnej daty wskazać się nie da, tym bardziej, że zakład budowany był zapewne przez kilka lat. Pewne jest, że powstał pomiędzy 1812 a 1815 rokiem, a to oznacza, uwaga!, że możemy jeszcze świętować przez dwa kolejne lata!